Maja Chwalińska po raz ostatni zagrała na kortach wielkoszlemowych dokładnie rok temu - próbowała przebić się do głównej drabinki Wimbledonu. Nie udało się, poległa w starciu z Carole Monnet, z którą zresztą znalazła się teraz w jednej drabince turnieju w Montpellier. Polka z miesiąca na miesiąc podnosi swój ranking, jest o krok od wskoczenia na miejsce dające przepustkę do eliminacji US Open. Bardzo możliwe, że stanie się to już w tym tygodniu, w Oksytanii. Turniej w Montpellier jest do tego świetną okazję, a i drabinka układa się dla Polki całkiem sensownie. Zwłaszcza, że w środę uporała się z wyżej notowaną Ruunką Andreeą Mitu. Reprezentantka Francji sprawiła w środę sporą sensację. Mecz z Polką potoczył się jednak zupełnie inaczej Drugą rywalką Polki była Francuzka Emme Lene, która przez nieco pond tydzień wirtualnie awansowała w rankingu WTA o blisko sto miejsc. To efekt jej zwycięstwa w turnieju ITF W35 w Périgueux. Z Nowej Akwitanii przeniosła się do Oksytanii, ale w Montpellier, w większym rangą turnieju, nie powtórzy sukcesu. Mimo, że w środę sensacyjnie pokonała Niemkę Nomę Nohę Akugue, finalistkę turnieju WTA 250 z Hamburga sprzed roku. Dziś w starciu z Mają Chwalińską nie miała jednak zbyt wiele do powiedzenia. Obie miały w nogę ponad 2,5-godzinne starcia, bo przecież Polka też dopiero w środę wyszła na kort - ograła wyżej notowaną od siebie Rumunkę Andreeę Mitu. I co najbardziej może dziwić, zawodniczka BKT Advantage Bielsko-Biała nie dawała rywalce szans przy swoim podaniu, które często przecież ją zawodzi. 85 procent skuteczności pierwszego serwisu, 67 procent drugiego, żadnego break pointa dla Lene - to statystyki imponujące. A pięć przełamań po drugiej strony - tylko dodaje wartości grze Chwalińskiej. Jedno przełamanie i po sprawie, świetna gra Mai Chwalińskiej. A Polka nie dała rywalce nawet break pointa Sam mecz był jednostronny, aczkolwiek duży wpływ miał na to piąty gem pierwszego seta, jeszcze przy stanie 2:2. Lene miała trzy szanse na ponowne objęcie prowadzenia, Polka w końcu wykorzystała jednak szansę na przełamanie. Odskoczyła na 3:2, za chwilę podwyższyła na 4:2 i wszystko już potoczyło się koncertowo. Pierwszą partię wygrała 6:3, w drugiej nie oddała Francuzce ani gema. Mało tego, Lene uciułała w tej partii zaledwie siedem punktów, nie miała nic do powiedzenia. O półfinał Chwalińska zagra z Litwinką Justiną Mikulskytė, która do Montpellier przyleciała prosto z Londynu. W Wimbledonie jej się nie powiodło, przegrała już pierwsze starcie w eliminacjach z Chinką Sijia Wei, ale przynajmniej miała szansę w nich wystąpić - i nieźle zarobi, 15 tys. funtów za sam występ. Chwalińska walczy o to samo, obie chcą być w gronie zawodniczek uprawnionych do występu w eliminacjach US Open. I ta, która wygra w piątek, znajdzie się w znacznie lepszej pozycji. Dla Polki triumf i awans w okolice 222. pozycji byłby już praktycznie realizacją celów. Bo ma przed sobą jeszcze kilka startów, a punktów za zeszły rok praktycznie już nie broni. Turniej ITF W75 w Montpellier (korty ziemne). 2. runda Maja Chwalińska (Polska) - Emma Lene (Francja) 6:3, 6:0.