Koncert Polki na Wimbledonie. Efektowny triumf, awans wywalczony w 80 minut
Po wczorajszych zmaganiach w eliminacjach Wimbledonu, pozostała nam już tylko jedna reprezentantka w grze o główną drabinkę wielkoszlemowych zmagań. Dzisiaj Katarzyna Kawa ponownie wyszła na kort, tym razem by rozegrać spotkanie drugiej rundy kwalifikacji. Nasza tenisistka zmierzyła się z zawodniczką gospodarzy - Amarni Banks. Polka rozegrała znakomite spotkanie i po 80 minutach mogła się cieszyć z awansu do decydującej fazy. Pokonała Brytyjkę w dwóch setach - 6:2, 6:4.

Trzy reprezentantki Polski przystąpiły w sumie do udziału w eliminacjach Wimbledonu. Wczoraj z kwalifikacjami pożegnały się aż dwie z nich. Maja Chwalińska uległa po trzysetowej walce Raluce Serban. Jeszcze bardziej zacięty pojedynek stoczyła Linda Klimovicova z rozstawioną z "3" Ivą Jović. 21-latka, chociaż nie była faworytką spotkania, mocno postawiła się utalentowanej Amerykance. Ostatecznie to jednak 17-latka triumfowała 6:4, 4:6, 6:4 po ponad 150 minutach walki.
W związku z tym na placu boju w kwalifikacjach pozostała nam jedynie Katarzyna Kawa. Zawodniczka pochodząca z Krynicy-Zdroju rozpoczęła start w wielkoszlemowych eliminacjach od zwycięstwa z Ranah Akuą Stoiber. Nasza reprezentantka odrobiła stratę seta i pokonała Brytyjkę 5:7, 6:4, 6:1. Drabinka 32-latki tak się uformowała, że w drugiej rundzie także czekała na nią tenisistka z tego samego kraju. Tym razem Katarzyna, rozstawiona z "32", zmierzyła się z Amarni Banks.
Wimbledon: Katarzyna Kawa rywalizowała z Amarni Banks o awans do trzeciej rundy eliminacji
Mecz rozpoczął się od serwisu Brytyjki. Już w pierwszym gemie nasza reprezentantka "postraszyła" rywalkę na returnie. Kawa wypracowała sobie dwa break pointy i wykorzystała ostatni z nich. Po zmianie stron Bank próbowała natychmiast zniwelować stratę, miała w sumie trzy piłki na 1:1. Mimo to Katarzyna wyszła z opresji i powiększyła swoją przewagę.
W następnych minutach Polka jeszcze bardziej uciekła przeciwniczce. Chociaż w trzecim gemie Amarni posiadała szansę na premierowe "oczko", ostatecznie doszło do kolejnego przełamania na korzyść tenisistki pochodzącej z Krynicy-Zdroju. Później Kawa wróciła ze stanu 15-30 i podwyższyła na 4:0. Od tego momentu obie zawodniczki utrzymywały już swoje podania do końca partii, przez co końcowy rezultat premierowej odsłony brzmiał 6:2 z perspektywy Katarzyny.
Nasza reprezentantka próbowała pójść za ciosem na starcie kolejnej części pojedynku. Ze stanu 30-0 doprowadziła do wyrównania. Końcówka rozdania ułożyła się jednak po myśli Banks i ostatecznie to zawodniczka gospodarzy objęła prowadzenie. Przy kolejnej okazji Polka dopięła już jednak swego i przełamała Brytyjkę. Po trzech rozdaniach mieliśmy 2:1 dla Kawy.
W następnym gemie nasza tenisistka wypracowała sobie okazję na dwa "oczka" przewagi, ale nie wykorzystała jej. Brytyjka zaczepiła się na grę i doczekała się odrobienia straty. Przy break poincie posłała agresywny return, po którym Polka odegrała w siatkę. Banks zacisnęła pięść, a na tablicy wyników pojawił się rezultat 2:2.
Katarzyna natychmiast odpowiedziała przeciwniczce i po kolejnym gemie znów objęła prowadzenie z przełamaniem. Amarni chciała kontynuować festiwal breaków, miała kilka szans na 3:3. Ostatecznie to Kawa lepiej wytrzymała jednak końcówkę szóstego rozdania. Przy kluczowej akcji zawodniczka pochodząca z Krynicy-Zdroju konsekwentnie przebijała piłkę, a rywalka zagrała w siatkę. Polka powróciła do dwóch "oczek" przewagi i zrobiło się 4:2 z perspektywy naszej reprezentantki.
Banks do końca walczyła o powrót, w dziesiątym gemie prowadziła jeszcze 30-15 przy podaniu Kawy. 32-latka wygrała jednak trzy akcje z rzędu i utrzymała swój serwis, dzięki czemu triumfowała w całym meczu 6:2, 6:4. O awans do głównej drabinki powalczy z Ivą Jović lub Julią Rierą.
Zobacz również:
- Kuriozum na konferencji Igi Świątek. Polka nie dowierza po słowach Rosjanki
- Świątek się nie zatrzymuje. Miliony na koncie Polki, kolejny rekord w Londynie
- Świątek szła już do szatni. Wtedy pojawił się komunikat. Tego jeszcze nie było
- Szok na korcie centralnym. Światowa "jedynka" już nad przepaścią, a potem to. Federer nie wierzył


