Rok temu Maja Chwalińska była w okolicach 160. miejsca na świecie, miała pewne miejsce w eliminacjach turniejów wielkoszlemowych. Zmagała się już jednak z urazem kolana, w US Open nie udało jej się dostać do turnieju głównego - w drugiej rundzie uległa po trzysetowym boju Rosjance Elinie Awanesjan 6:4, 1:6, 4:6. Wkrótce zawodniczka z Górnego Śląska przeszła zabieg ortopedyczny, po nim długo pauzowała. Wróciła na korty dopiero w marcu tego roku. Teraz żyje już w trochę innym tenisowym świecie. Maja Chwalińska znów wygrywa, wkrótce może wyraźnie awansować Początkowo Chwalińska mogła korzystać z tzw. zamrożonego rankingu, w kilku turniejach startowała więc z rankingiem z lata zeszłego roku. W tym były też dwie imprezy Wielkiego Szlema - Polka wystąpiła więc w kwalifikacjach do Rolanda Garrosa i Wimbledonu. W US Open już takiej możliwości nie miała, choć wstępne plany były zupełnie inne. - Chcielibyśmy, aby w lipcu lub sierpniu Majka osiągnęła już tę pozycję, którą miała w zeszłym roku, czyli w okolicach połowy drugiej setki. A celem na ten rok jest awans do setki, no i bycie zdrową, bo to podstawa - mówił na początku kwietnia Interii Sport menedżer zawodniczki Piotr Szczypka. Można mieć pecha, ale że aż takiego? Jedna z faworytek US Open nie zostawiła złudzeń To się nie udało, od początku maja do końca lipca 21-latce zupełnie się nie wiodło. Traciła punkty zdobyte w 2022 roku, spadała w rankingu. Gdy zaczynał się challenger WTA w Kozerkach, była na odległej 532. pozycji. Aby móc myśleć o kwalifikacjach US Open, powinna zaś znajdować się co najmniej 300 pozycji wyżej. Ten turniej w Grodzisku Mazowieckim był dla Polki przełomowy, zaczęła wygrywać z wyżej notowanymi zawodniczkami. Choćby z Jule Niemeier, która - gdy ma dzień - potrafi zagrozić najlepszym. Dziś Chwalińska jest 413. w wirtualnym rankingu WTA, ale jeszcze w tym tygodniu może znaleźć się znacznie wyżej. I co ważniejsze - przez najbliższe pół roku punkty będą się jej tylko dodawać, niczego nie straci. Świetny początek w Pradze. Maja Chwalińska zagra w turnieju głównym Dawna partnerka deblowa Igi Świątek z czasów juniorskich, zarazem jej koleżanka z kadry, zdecydowała się na występy w turniejach ITF w Czechach. Najpierw w lepiej punktowanym ITF W60 w Pradze, za tydzień zaś w ITF W25 w przygranicznej miejscowości Frydek-Mistek. Trochę zabrakło Chwalińskiej szczęścia - była na skraju gry w turnieju głównym, ale ostatecznie została najwyżej notowaną zawodniczką w drabince kwalifikacji. Przeszła je jak burza, ale jednak dwukrotnie musiała się na korcie pojawić. W poniedziałek tenisistka z Dąbrowy Górniczej pokonała Czeszkę Libuše Havlovą 6:2, 6:1, we wtorek zaś rozbiła Japonkę Manę Kawamurę 6:1, 6:0. To spotkanie nie miało żadnej historii, Polka atakowała nawet pierwszy serwis swojej rywalki. Ani razu nie dała się przełamać, co w meczach Chwalińskiej wcale tak oczywiste nie jest. Wtorek zresztą Polka ma bardzo pracowity - w godzinach popołudniowych czekał ją już mecz pierwszej rundy - pokonała Rumunkę Oanę Gavrilę 6:2, 6:3. W stolicy Czech o punkty walczy też Martyna Kubka - ona również z powodzeniem przeszła kwalifikacje, najpierw pokonała "rowerkiem" 6:0, 6:0 Weronikę Baszak, dziś zaś ograła Czeszkę Kristynę Tomajkovą 6:4, 2:6, 6:1. W pierwszej rundzie jeszcze we wtorek spotkała się z Japonką Riną Saigo - Polka gładko wygrała 6:1, 6:0. Najwyżej rozstawionymi tenisistkami w Pradze są: Węgierka Dalma Galfi i Węgierka Reca Luca Jani.