WTA swoje rankingi pokazuje zwykle co poniedziałek, chyba że w międzyczasie odbywają się turnieje dwutygodniowe - Wielkie Szlemy, większość zawodów WTA 1000. Tak było właśnie teraz, bo panie rywalizowały w Madrycie, tak będzie i z kolejnym notowaniem - dwa tygodnie trwa również batalia w Rzymie. W najnowszym rankingu nie ma wielkich zmian w czołówce, choć istotną wiadomością jest powiększenie przewagi Igi Świątek nad Aryną Sabalenką do blisko 3,5 tys. punktów. To daje Polce duży komfort, także patrząc już na perspektywę rywalizacji na kortach trawiastych. No i zapowiada ciekawą batalię między Białorusinką a Coco Gauff o drugą pozycję przed French Open - to kluczowe w kontekście rozstawienia. Wyspy Kanaryjskie, Wielka Brytania, Niemcy - podróże Giny Feistel po Europie O ile najlepsze zawodniczki świata, nie tyle już nawet z TOP 10, ale i całej czołowej setki, patrzą na to wszystko pod kątem dostępu do większych turniejów, to inaczej wygląda sytuacja Giny Feistel. Jest dziewiątą Polką na światowej liście, ale jeszcze dwa tygodnie zajmowała miejsce na początku siódmej setki rankingu. Tak odległe, że pozwalało właściwie tylko na pewne występy w turniejach rangi ITF W15 czy 35, ewentualnie na eliminacje W50. I tylko w takich, aż do poprzedniego weekendu, córka byłej reprezentantki Polski Magdaleny Mróz występowała. Dwa tygodnie temu miała zresztą bardzo pracowite dni, wygrała całe zmagania na mączce w Telde na Wyspach Kanaryjskich, po czym od razu przeniosła się na korty twarde do Nottingham. Tam została zwolniona z gry w eliminacjach, stoczyła zacięty trzysetowy bój z Valentiną Ryser, Szwajcarką z połowy trzeciej setki rankingu WTA, ale jednak go przegrała. Gdyby wtedy awansowała, mogłaby mówić o największych sukcesie w karierze. Kilka dni później okazało się, że ten fakt nieznacznie się tylko odwlecze. Zwolniło się miejsce w eliminacjach, Polka skorzystała z okazji. I zaczęła sprawiać sensacje Feistel wróciła bowiem do Niemiec, kraju w którym się urodziła i wychowała, była bardzo daleko na liście zgłoszeń do zawodów ITF W100 w Wiesbaden. W ostatniej chwili wskoczyła do eliminacji, a tam sprawiła dwie potężne sensacje. Taką było ogranie rozstawionej Japonki Himeno Sakatsume, 203. na liście WTA. Taką było zwycięstwo nad Niemką Moną Barthel, niegdyś 23. rakietą świata, a dziś w trzeciej setce rankingu, mimo że ta prowadziła już 6:1 i 3:0. Tenisistka Grunwaldu Poznań odwróciła jednak losy, wygrała 1:6, 7:6 (6), 6:4. I poszła za ciosem, bo w głównej drabince pokonała jeszcze Barborę Palicovą, i to gładko: 6:1, 6:2. Patrząc na całą karierę 21-letniej zawodniczki, były to trzy największe wiktorie w całej karierze. A później przyszedł jeszcze bój z rozstawioną z czwórką Łotyszką Darją Semenistają, 113. na liście WTA. Tu faworytka była jedna, a tymczasem przy stanie 7:6, 5:4 i 30:30 Feistel była o dwie piłki od kolejnego sensacyjnego awansu. Nie udało się, poległa po ponad trzygodzinnym meczu. Znakomite występy Polki, już jest efekt w światowym rankingu WTA. Skok na rekordowe miejsce Młoda Polka może żałować, że w Wiesbaden nie udało się awansować do ćwierćfinału dużego turnieju, bo wtedy awans w rankingu WTA byłby pewnie jeszcze bardziej okazały. Ale i tak nie ma czego żałować. Na najnowszej liście Feistel jest aż o 93 miejsca wyżej niż na poprzedniej - wskoczyła na 516. pozycję. To dzięki 17 punktom wywalczonym w Niemczech oraz 15 za triumf w Telde. Razem stanowią blisko 1/3 całego dorobku 21-letniej tenisistki z ostatnich dwunastu miesięcy!