Z nieba do piekła - tak wyglądają w ostatnich dniach hiszpańskie spotkania Magdaleny Fręch. Polka walczy o prawo gry w turnieju głównym Australian Open - mogło by to jej zapewnić dodatkowe sto punktów w rankingu WTA, a tyle miała mniej więcej szansę zdobyć w Walencji. Warunkiem było wygranie turnieju ITF 80k Open Ciudad de Valencia, a przecież we wtorek Polka zmagania zaczęła bardzo dobrze. Bez większych problemów pokonała Irinę Chromaczową 6-1, 6-4, była zdecydowaną faworytką w starciu z klasyfikowaną w rankingu WTA o blisko sto miejsc niżej od siebie Hiszpanką Jessicą Bouzas. Tymczasem 20-latka z Galicji zdemolowała Polkę. Magdalena Fręch nie mogła wygrać nawet gema. W końcu poddała mecz Turniej w Madrycie Fręch zakończyła w sobotę na półfinale - wtedy uległa 1-6, 0-6 Niemce Tamarze Korpatsch. Stało się to następnego dnia po dwóch efektownych wygranych. Wtedy Polka wygrała pierwszego gema, a później przegrała 12 z rzędu. Dziś było bardzo podobnie. Z tą małą różnicą, że nie udało jej się wygrać nawet tego jednego jedynego. Fręch od razu została przełamana, a o re-breaku nie było w ogóle mowy. W pierwszym secie Polka wygrała zaledwie jeden punkt przy serwisie rywalki. Sytuacja nie zmieniła się w drugiej partii, a gdy łodzianka została przełamana po raz drugi, usiadła na ławce i poprosiła o pomoc medyczną. Chwilę później sędzia ogłosiła, że mecz został zakończony. Magdalena Fręch nie zdobyła więc nawet gema, choć nie był to klasyczny "rowerek". Po raz pierwszy w karierze zanotowała jednak rankingowe spotkanie bez choćby jednego ugranego gema. Sama, w 2016 i 2017 roku, trzykrotnie wygrała po 6-0, 6-0. Krecz łodzianki może związany z ogromnym zmęczeniem - Fręch gra od początku roku, zagrała w tym czasie 72 mecze. Dziś przegrała po raz 37 w tym roku. ITF 80k Open Ciudad de Valencia, druga runda Jessica Bouzas (Hiszpania, WTA 207) - Magdalena Fręch (Polska, 5 - WTA 116) 6-0, 3-0 i krecz Fręch