Hitowy mecz Gauff z Ostapenko nie dojdzie do skutku. Ależ wycięła numer. Dziewięć gemów z rzędu
Jeśli Jelena Ostapenko w tym sezonie nie widzi po drugiej stronie siatki Aryny Sabalenki lub Igi Świątek, staje się cieniem znakomitej zawodniczki, bo taką przecież niedawno była. Wyłączając turnieje w Dosze i Stuttgarcie, jej zmagania singlowe są niemal wyłącznie wpadkami. Tak jak teraz, w Pekinie. Bo jej rywalka Priscilla Hon w wieku 27 lat wygrała dwa dni temu swoje pierwsze w karierze spotkanie w WTA 1000, nie była jeszcze w TOP 100 rankingu. A przecież Łotyszka we wtorek miała szansę grać z Coco Gauff...

W WTA 1000 w Dosze i WTA 500 w Stuttgarcie Jelena Ostapenko wygrała łącznie 10 spotkań, przegrała jedno: w finale katarskiego tutnieju z Amandą Anisimovą. Dwa razy ograła tam Igę Świątek, po razie: Aryną Sabalenkę, Jasmine Paolini, Jekateriną Aleksandrową czy Emmę Navarro.
W pozostałych 17 turniejach wygrała łącznie osiem meczów, przegrała - 17. Czasem aż trudno było w te porażki uwierzyć: z Sonay Kartal, Moyuką Uchijimą, Anastasiją Sevastovą, Mariną Stakusic czy Lucią Bronzetti.
Przegrana z Priscillą Hon, 27-letnią Australijką, ma jednak jeszcze większe znaczenie. Rywalka nic bowiem w tenisie nie osiągnęła, do tegorocznego US Open zaledwie raz przeszła pierwszą rundę w Wielkim Szlemie. A w turniejach WTA 1000, gdzie trudniej jest Australijce dostać "dziką kartę", zaledwie dwa razy wystąpiła w głównej drabince. I to bez sukcesu.
Dlatego też WTA tak głośno podkreślała dwa dni temu, gdy Hon ograła Viktoriję Golubić, fakt, że to jej historyczna wiktoria w zawodach tej rangi. A teraz poszła za ciosem.
WTA 1000 w Pekinie. Jelena Ostapenko kontra Priscilla Hon na Brad Drewett Court. Świetny początek i nagłe załamanie Łotyszki
Ostapenko po US Open szukała przełamania w Guadalajarze, ale tam została ograna przez Marinę Stakusic, też zawodniczkę z drugiej setki rankingu. Podobnie było w US Open, gdy uległa Taylor Townsend, a mecz zakończył się skandalem i wszczęciem awantury przez Łotyszkę. Co zresztą miało swoje odbicie dziś w Pekinie, ale o tym za chwilę.

Podobnie jest i z Hon - ostatnio zajmowała 106. miejsce w rankingu WTA, teraz prawdopodobnie w końcu wskoczy do najlepszej setki. Pierwszy raz w karierze.
Łotyszka świetnie zaczęła ten mecz, grała na luzie, trafiała. Przełamała rywalkę, prowadziła już 3:0. I nagle jej gra kompletnie się załamała, aż trudno było uwierzyć w tę przemianę. Pudłowała na potęgę, nawet stojąc trzy, cztery metry od siatki. Próbowała różnych sztuczek, wszystko zawodziło. Priscilla Hon zapisała na swoim koncie sześć gemów z rzędu, wygrała tego seta 6:3. A Ostapenko tylko się uśmiechała.
Australijka, widząc niemoc rywalki, grała swoje, bez większego ryzyka, czekała na błędy Łotyszki. A te je popełniała. Szybko zrobiło się 3:0 dla Hon, dopiero wtedy Jelena przełamała swoją niemoc. Ale tylko na moment. Być może rację miała w Nowym Jorku Aryna Sabalenka, która rozmawiała z Ostapenko po jej zamieszaniu z Townsend. I mówiła, że to też efekt problemów w życiu prywatnym tenisistki. Nic się chyba nie zmieniło, dyspozycja znakomitej przecież zawodniczki jest coraz gorsza.

Tu zaś Jelena miała wsparcie... kibiców. Po US Open znalazła się pod ostrzałem za - podobno - rasistowskie odzywki do Townsend i podważanie jej obycia w świecie. Tyle że Amerykanka tydzień temu była w Shenzhen na BJK Cup i tam skrytykowała chińskie jedzenie.
Do Pekinu już nie przyleciała, fani zaś na Brad Drewett Court doceniali... Ostapenko. Oklaskiwali jej zwycięskie akcje, tych jednak nie było za wiele. W siódmym gemie Jelena poprosiła o powtórkę zapisu... wyraźnie autowej piłki. Za moment zagrała po siatce w aut, upuściła rakietę. Była zrezygnowana, do końca wygrała już tylko jedną akcję.
Hon triumfowała więc 6:3, 6:2. I to ona zagra w trzeciej rundzie z Belindą Bencic. A jeśli wygra, to być może dostanie szansę rywalizacji z Coco Gauff.












