Druga edycja trzydniowego turnieju pokazowego, którego głównym sponsorem jest Gazprom, ruszy w Petersburgu w piątek 1 grudnia i potrwa do niedzieli. Impreza od samego początku wzbudza duże kontrowersje, ponieważ na czele wspomnianego koncernu stoi Aleksiej Miller, który jest jednym z głównych zwolenników ataku zbrojnego Rosji na Ukrainę. Wykłada on także wielkie pieniądze na dozbrojenie rosyjskiej armii. W turnieju mają wziąć udział zawodnicy z Rosji - Weronika Kudiermietowa, Karen Chaczanow i Anastazja Potapowa, a także zagraniczne gwiazdy. Na udział mieli się zgodzić Francuz Adrian Mannarino, Laslo Djere i Dusan Lajović, Hiszpan Roberto Bautista Agut, a także Kazaszka Julia Putincewa czy Bułgarka Wiktorija Tomowa. Kilka dni temu głośno zrobiło się o tym, że na liście uczestników turnieju pojawiło się nazwisko Jasmine Paolini, której mama i babcia są Polkami. Tenisistka ostatecznie nie wystąpi w Petersburgu, o czym poinformowali organizatorzy, przekazując, że Paolini doznała kontuzji. Od wspomnianego turnieju odcięła się organizacja WTA, która jednocześnie nie przewiduje kar dla zawodniczek biorących udział w zmaganiach w Petersburgu. "To wydarzenie nie jest powiązane z WTA ani WTA nie wspiera jego organizacji. Zawodniczki rywalizują w WTA Tour jako niezależne i według własnego uznania mają możliwość uczestniczenia w turnieju pokazowym poza sezonem bez żadnych sankcji" - przekazano w komunikacie. Iga Świątek na szczycie, nie dała szans rywalkom. Gauff i Sabalenka w pokonanym polu Wiera Zwonariowa zagra w turnieju pokazowym. W lipcu nie wpuszczono jej do Polski Jak zauważono na profilu Ukrainian Tennis w serwisie X (dawny Twitter), organizatorzy poinformowali, że w turnieju weźmie z kolei udział Wiera Zwonariowa. Utytułowana zawodniczka, która grała w finałach Wimbledonu i US Open w grze pojedynczej oraz wygrała trzy turnieje wielkoszlemowe w deblu, a niedawno triumfowała w grze podwójnej podczas WTA Finals w Cancun, w lipcu stała się bohaterką głośnej afery, która wywołała duże poruszenie w polskich i rosyjskich mediach. Przypomnijmy, że Zwonariowa miała zagrać w turnieju BNP Paribas Warsaw Open, a do naszego kraju próbowała dostać się z Belgradu, posługując się wizą wydaną przez Francję. Tenisistki nie wpuszczono jednak do naszego kraju, przez co była zmuszona odlecieć do Podgoricy. Sprawa odbiła się szerokim echem - rosyjscy politycy nie zostawili suchej nitki na polskich służbach, a najdalej posunął się deputowany rosyjskiej Dumy Leonid Słucki, który stwierdził nawet, że na miejscu Zwonariowej w ogóle nie próbowałby jechać do Polski. "Na jej miejscu nie jechałabym do Polski, tam jest niebezpiecznie, ci ludzie są szaleni. Nie mówię o ludności, ale o politykach, którzy niszczą sowieckie groby wojskowe, którzy wpadają w jakieś dziwną traumę, a teraz próbują skompletować milicję, aby odzyskać część Ukrainy, część Białorusi. I nawet szczególnie tego nie ukrywają" - stwierdził w rozmowie z agencją TASS. Fakt, że Zwonariowa weźmie udział w turnieju organizowanym w Petersburgu jest o tyle zaskakujący i wręcz szokujący, że ta krótko po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainie zdecydowała się na antywojenną "manifestację". W marcu 2022 roku podczas meczu z Danielle Collins w trakcie turnieju w Miami wystąpiła w czapeczce z napisem "No War". Bezkonkurencyjna Aryna Sabalenka. Igi Świątek nie ma w ścisłej czołówce