Kolejny finał Alcaraza z Sinnerem. Wielka dominacja, teatr jednego aktora
Carlos Alcaraz i Jannik Sinner to bez wątpienia najbardziej ekscytujące meczowe zestawienie, jakie obecnie może dostać kibic w męskim tenisie. Panowie mierzyli się ze sobą w finałach trzech poprzednich Wielkich Szlemów. Dwa ostatnie mecze między nimi zakończyły się nadspodziewanie pewnymi zwycięstwami Hiszpana. W związku z tym Jannik Sinner do finału turnieju Six Kings Slam przystąpił z dużą rządzą rewanżu. To było widać na korcie. Sinner wygrał 6:2, 6:4 i może się cieszyć czekiem na 6 milionów dolarów.

Carlos Alcaraz oraz Jannik Sinner bez wątpienia są tymi, którzy mają zapełnić pustkę po rozpadzie Wielkiej Trójki, z której pozostał już tylko Novak Djoković. Hiszpan z Włochem ze swoich ról jak na razie wywiązują się znakomicie. Wystarczy napisać, że w tym roku na cztery finały turniejów rangi Wielkiego Szlema w trzech zagrali o tytuły między sobą, a w czwartym - Australian Open Sinner rozbił Alexandra Zvereva.
Dominacja tego duetu jest niepodważalna. Podobnie jak fakt, że zwykle w ich rywalizacji górą jest Carlos Alcaraz, który ma już na swoim koncie dokładnie dwa razy więcej zwycięstw. Hiszpan wygrał 10 ich spotkań na poziomie ATP, Sinner ledwie pięć. Ostatnie dwa spotkania kończyły się nadspodziewanie wysokimi wygranymi młodszego z zawodników, który w pewnym sensie zdominował rywala.
Sinner pokonał Alcaraza. Dominacja Włocha
Najpierw odebrał Sinnerowi tytuł w Cincinnati, tam jednak Włoch przegrał z chorobą, a nie tylko Alcarazem. Kilkanaście dni później panowie spotkali się w zdecydowanie ważniejszym finale - US Open. Na szali oprócz tytułu leżała także pozycja numeru jeden w rankingu ATP, na której odzyskaniu Alcarazowi zależało. Sinner zdołał ugrać ledwie jednego seta, a wygrana 3:1 Hiszpana była prawdziwym pokazem siły.
Po tej porażce Włoch zapowiadał, że wprowadzi zmiany, aby być na korcie bardziej nieprzewidywalnym. Pierwsza okazja ku temu, aby sprawdzić, czy korekty wpłyną na rywalizację z "Carlitosem" przyszła w finale turnieju Six Kings Slam. Wszyscy na trybunach hali w Arabii Saudyjskiej oczekiwali kolejnej epickiej batalii między tymi zawodnikami, a na szali leżało dokładnie 6 milionów dolarów, czyli nagroda wyższa, niż w którymkolwiek turnieju ATP.
Ci, którzy oczekiwali zaciętej rywalizacji i wielkiej walki po pierwszym secie musieli być rozczarowani. Sinner wszedł bowiem w to spotkanie z wielką energią i od pierwszej piłki zaatakował swojego przeciwnika, przełamując go już w otwierającym gemie serwisowym. To właściwie ustawiło przebieg całego seta, a Włoch wywalczył jeszcze jedno przełamanie i wygrał tę partię 6:2. U wicelidera znakomicie działało to, co nie funkcjonowało w US Open - pierwszy serwis.
Druga partia stała na wyższym poziomie, jeśli chodzi o grę Hiszpana, ale Włoch w swoim stylu nie obniżył jakości gry. To sprawiło, że spotkanie się wyrównało i po jednostronnym pierwszym secie, tu mieliśmy walkę i sporo naprawdę dobrej gry. Tym, który dominował był jednak Sinner i to on jako pierwszy przełamał przeciwnika na 4:3, otwierając sobie drogę do obrony tytułu. Serwisu już nie stracił, co przełożyło się na wygraną 6:4 i końcowy triumf w całym meczu.











