2022 rok był zdecydowanie jednym z najlepszych w karierze Pauli Badosy. Hiszpanka triumfowała w turnieju WTA 500 w Sydney, a w Porsche Tennis Grand Prix dotarła do półfinału, w którym przegrała z Aryną Sabalenką. Wcześniej na tym samym etapie odpadła z Indian Wells po zaciętym boju z Marią Sakkari. Zakończenie kariery przez Ashley Barty pozwoliło jej się wówczas przesunąć na najwyższe w dotychczasowej karierze, drugie miejsce w rankingu WTA. Później jednak, głównie przez problemy zdrowotne, było już tylko gorzej. W ostatnim czasie, podczas Porsche Tennis Grand Prix, jej fani byli świadkami kolejnego kreczu w spotkaniu z Aryną Sabalenką i ponownie byliśmy zmuszeni do oglądania łez Hiszpanki. Na domiar złego kilka dni później przyznała, że lekarze postawili brutalną diagnozę, stawiającą pod znakiem zapytania jej dalszą karierę. Badosa wraca do gry. Bratobójcze starcie na początek W takich okolicznościach hiszpańska tenisistka wróciła do gry, tym razem podczas turnieju w swojej ojczyźnie. W pierwszej rundzie zmagań w Madrycie Badosa zmierzyła się ze swoją rodaczką Jessicą Bouzas Maneiro, mniej utytułowaną, ale aktualnie wyżej notowaną. Mimo to wydawało się, że to Badosa jest faworytką tego starcia. Pierwszy set pokazał zresztą, że bardzo słusznie to nękaną kontuzjami Badosę stawiano w tej roli. Bouzas Maneiro co prawda zaczęła od przełamanie i prowadzenia 2:0, ale... to było wszystko, co pokazała w tej partii. Była wiceliderka rankingu WTA grała bardzo pewnie, wygrała sześć kolejnych gemów i wręcz rozbiła swoją rodaczkę 6:2. W secie numer dwa rolę się jednak odwróciły. Badosa kompletnie straciła swój rytm i w pewnym momencie przegrywała już 0:4. Potem co prawda zdołała odrobić nieco strat, ale i tak to jej rywalka wygrała seta 6:3 i o wyniku spotkania miała zadecydować trzeci partia. Przy stanie 3:2 w trzeciej partii Badosa straciła swoje podanie, ale potem błyskawicznie odrobiła stratę przełamania i wydawało się, że to będzie impuls do tego, by jeszcze powalczyć o zwycięstwo i awans w tym meczu. Niestety dla kibiców tej zawodniczki był to jej ostatni zryw, w tym meczu i w tym spotkaniu. Bouzas Maneiro przełamała ją po raz drugi, a potem wykorzystała swoją szansę i wygrała tę partię 6:3, a całe spotkanie w trzech setach i awansowała do kolejnej rundy. Dla Badosy to kolejny bardzo bolesny dzień na korcie. Jej czarna passa trwa nadal i na ten moment trudno wyobrazić sobie, by jej kariera miała jeszcze nabrać rozpędu. Jej słowa o tym, że chciałaby jeszcze pograć kilka lat najlepiej świadczą o tym, jaki jest jej cel. Tyle, że każda taka porażka z pewnością odbierze jej sporo ochoty i radości z tenisa.