Gdy Weronika Falkowska w kwietniu 2023 roku toczyła w Astanie bardzo dobry bój z samą Jeleną Rybakiną, kibice cmokali a jej grę. Postawiła się rywalce ze ścisłego topu, wcale od niej nie odbiegała. Wtedy zajmowała miejsce w połowie trzeciej setki rankingu WTA, mogła wierzyć jeszcze, że wkrótce zadebiutuje w eliminacjach wielkoszlemowego turnieju. Nie udało się, przyszedł kryzys, którego jednym z nielicznych jasnych punktów był trumf w kwietniu w dalekim Burundi w Afryce. Niedawno zaś Falkowska spadła do szóstej setki rankingu, co dla niej, zawodniczki z potencjałem, było już niemal upadkiem w przepaść. Właśnie zaczyna się z tych nizin wygrzebywać, dała temu dowód we włoskim Ortisei. Znakomity turniej ITF W35 w Ortisei dla Weroniki Falkowskiej. Polka już wcześniej sprawiła sensację Pierwszym sygnałem, że idzie ku lepszemu, było ogranie dwa dni temu w drugiej rundzie Kanadyjki Stacey Fung. Rywalka walczyła jeszcze i praw gry w Melbourne, potrzebowała punktów. Polka ją jednak ograła, jej łupem padło dziewięć ostatnich gemów, zanim rywalka nie poddała spotkanie. W czwartek Polka ograła wyżej notowaną Serbkę Mię Ristić, dziś zaś zmierzyła się z najwyżej rozstawioną Litwinką Justiną Mikulskyte. Falkowska już ją raz pokonała, dwa lata temu w Estonii, ale wtedy układ w rankingu WTA wyglądał trochę inaczej. Nie trochę, radykalnie. Bo dziś Falkowska jest 535., Mikulskyte zaś 237. To Litwinka miała realną szansę uzyskania przepustki do kwalifikacji Australian Open, bo w wirtualnym rankingu wskoczyła w okolice 227. miejsca, zrównała się de facto z Katarzyną Kawą. Choć te punkty dostanie dopiero 16 grudnia, gdy zamykać się będzie lista zgłoszeń do Melbourne. Gdyby wygrała z Falkowską, byłaby już praktycznie pewna swego. Polka zaś ją zatrzymała. Weronika Falkowska awansowała do drugiego finału w Ortisei. Pierwszy z nich - jeszcze w piątek Być może Mikulskyte nie wytrzymała tego w sferze mentalnej. W pierwszej partii, którą przegrała 2:6, popełniła aż pięć podwójnych błędów. To wynik koszmarny, zwłaszcza, że nie była też w stanie przełamać serwisu Polki. A zawodniczka z Warszawy dokonała tej sztuki aż dwa razy. Gdy w drugim secie Falkowska odskoczyła na 3:0, mając dwa breaki zaliczki, można było już zakłada jej awans do finału. Tylko że za moment wpadła w dołek, Mikulskyte chyba poczuła, że oddala się od niej wielka szansa. I to Litwinka wygrała sześć gemów z rzędu. Wyrównała więc na 1:1. Można było się zastanawiać, czy Weronika wróci jeszcze do gry, czy da radę. Dała, dobrze zaczęła trzeciego seta, w piątym gemie obroniła dwa break pointy, przełamała Litwinkę. A za chwilę wygrała jej gema serwisowego do zera. I już nie dała się zaskoczyć. Po 174 minutach cieszyła się z awansu do finału, wygrała 6:2, 3:6, 6:3. Ma zapewnione co najmniej 23 punkty rankingowe, wróci do piątej setki. A w piątek stanie jeszcze przed szansą zdobycia w Ortisei tytułu w deblu - wspólnie ze Szwedką Lisą Zaar. Będą fawrytkami w meczu z duetem Jekaterina Owczarenko/Emily Webley-Smith (-/Wielka Brytania).