Jodie Burrage, która zajmuje 131. miejsce w rankingu WTA, w trzecim kolejnym spotkaniu pokonała wyżej notowaną zawodniczkę. Najpierw wyeliminowała Czeszkę Terezę Martincovą (121. WTA), a w czwartek rozstawioną z "trójką" Magdę Linette (21. WTA). teraz Fręch (77. WTA). Łodzianka ma czego żałować. Szansę na awans straciła dopiero w samej końcówce spotkania. Zacięty początek pierwszego seta. Burrage znakomicie finiszuje Brytyjka potwierdziła wszystkie atuty, które do tej pory prezentowała w turnieju - bardzo dobry serwis, skuteczną ofensywną grę, podejmowanie ryzyka we właściwych momentach. Na nawierzchni trawiastej takie cechy sprawdzają się w 100 procentach. Polka próbowała swojej gry. Wykorzystywała slajsy, skróty, niekiedy też dobrze serwowała, ale to było za mało na solidną Burrage. Początek meczu był jednak obiecujący dla łodzianki. Pierwsze pięć gemów trwało 27 minut. Najbardziej zacięty w tym czasie był ten ostatni z nich. Fręch długo broniła się przed przełamaniem. Ale w końcu uległa nacierającej Brytyjce, która wykorzystała drugiego break pointa. Potem set szybko się rozstrzygnął. Od stanu 2:3 Polka nie zdobyła żadnego gema. Finisz Brytyjki (trzy gemy) trwał 11 minut. Magda Fręch w ćwierćfinale. To może być polski mecz Jedno przełamanie serwisu na wagę zwycięstwa drugiego seta przez Fręch Drugi set potoczył się w innym kierunku. Fręch szybko zapomniała o tym, co się wydarzyło wcześniej, nie poddawała się. Spadła też skuteczność rywalki, która dopiero na początku tej partii straciła pierwszy punkt po pierwszym serwisie (12 ba 12 w pierwszym). Po trzecim gemie pojawiły się również problemy zdrowotne u Burrage. Poprosiła o przerwę medyczną. Miała opatrywane palce. Nie wiadomo, co miało większy wpływ na spotkanie, czy dobra gra Polki, czy zastój przeciwniczki i jej problemy, być może wszystko na raz. Fręch w każdym razie przełamała serwis rywalki w czwartym gemie. W końcu. Miała aż cztery takie szanse przy wyniku 1:0, przy 2:1 udało się za trzecim razem. Ten gem zaważył na rezultacie seta. Fręch wygrała go 6:3. Każdy kolejny gem stał pod dyktando serwujących. Fręch broni trzy meczbole, ale to za mało Żadna z zawodniczek nie chciała odpuścić. Awans był na wyciągnięcie ręki. Bardziej dla Fręch, która była na fali. Burrage przy tym co chwila dawała znaki, że fizycznie nie wytrzymuje trudów tego pojedynku. Kulała, podpierała się rakietą, grymasiła. Ale grała do końca. To ona najpierw przełamała serwis Polki. Łodzianka natychmiast odrobiła stratę. Ponownie obie zawodniczki solidarnie przegrały swoje podanie w połowie seta. I było: 4:3 dla Burrage, remis 4:4 i znów 5:4 dla Brytyjki. W 10. gemie wydawało się, że mecz się rozstrzyga. Wspierana, ale bardzo kulturalnie przez miejscową publiczność tenisistka z Wielkiej Brytanii miała dwie piłki meczowe. Fręch utrzymała się w meczu. Zanosiło się na tie-break, najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie w tym zaciętym spotkaniu. Ale Burrage znów doszła do głosu. W 12. gemie Fręch serwowała - popełniła jeden podwójny błąd serwisowy, dwa razy wyrzuciła piłkę w aut - broniła ponownie dwóch meczboli. Przy drugim zagrała w siatkę. Nie wykorzystała wielkiej szansy na życiowy sukces. Olgierd Kwiatkowski Ćwierćfinał turnieju WTA 250 Rothesay Open w Nottingham (pula nagród 259 303 dol.) Magdalena Fręch (Polska) - Jodie Burrage (Wielka Brytania) 2:6, 6:3, 5:7