Caroline Garcia była czołową tenisistką świata już wtedy, gdy Iga Świątek w początkach swojej profesjonalnej kariery przenosiła się z turniejów ITF do tych organizowanych przez WTA. Jesienią 2018 roku Francuzka wspięła się na rekordowe czwarte miejsce w rankingu, popierała to świetnymi wynikami. Rok wcześniej zaliczyła pierwszy spory skok, wygrywając imprezy w Wuhanie i Pekinie, w 2018 roku regularnie meldowała się w ćwierćfinałach wielkich turniejów, co wystarczyło właśnie do miejsca w ścisłej czołówce. Latem 2022 roku Caroline Garcia wróciła do świetnej formy. Trzy wygrane turnieje, półfinał US Open. Pokonała nawet Świątek Kolejne niemal cztery lata miała jednak dużo słabsze, kiepsko przeszła przez pandemiczną zawieruchę. Sama mówiła w wywiadzie dla "L'Equipe", że z powodu kiepskich wyników przeżywała załamanie życiowe: cierpiała na bulimię, bezsenność. Błysnęła znów latem zeszłego roku - wygrała na trawie w Bad Homburgu, później triumfowała na mączce w Warszawie, pokonując zresztą po drodze Igę Świątek, a po kolejnych trzech tygodniach cieszyła się z wygranej w WTA 1000 w Cincinnati. To był sygnał, że w jej grze coś zaczyna się zmieniać. Wystarczający, by wrócić do TOP 20, a po półfinale US Open znaleźć się znów w najlepszej dziesiątce. Potwierdzeniem znakomitej dyspozycji było wygranie przez Garcię WTA Finals - mimo wielu perypetii związanych ze zmianą trenera. W finale pokonała Arynę Sabalenkę i rok zakończyła na czwartej pozycji. Co się stało w 2023 roku? Pięć kiepskich miesięcy, może być duży spadek w rankingu Przerwa między sezonami nie podziałała na doświadczoną tenisistkę z Francji zbyt dobrze. Kiepsko poszło jej na Antypodach, w Australian Open przegrała z Magdą Linette. Później w małych turniejach w Lyonie i Monterrey doszła do finałów (oba przegrała z niżej notowanymi rywalkami) i na tym sukcesy się skończyły. Choć trudno w to uwierzyć, Garcia od początku marca do dziś nie potrafi wygrać trzech spotkań w jednym turnieju, ani razu nie zagrała w półfinale. W Wimbledonie już w trzeciej rundzie przegrała z Marie Bouzkovą, dłuższy odpoczynek miał jej dać nowe siły. Jeżeli wykładnią tego jest turniej WTA 500 w Waszyngtonie, to odpowiedź jest negatywna - z grą Garcii wciąż nie jest dobrze. Wpadka Caroline Garcii w Waszyngtonie. Przegrała już pierwszy mecz, ani razu nie przełamała rywalki Francuzka była rozstawiona w tych zawodach z dwójką - wyżej znalazła się tylko Jessica Pegula. Miała więc wolny los w pierwszej rundzie, a w drugiej zmierzyła się z Martą Kostiuk. Z Ukrainką mierzyła się w karierze dwukrotnie i dwa razy wygrała. Dziś jednak spotkanie potoczyło się zupełnie nie po jej myśli. To Kostiuk już w trzecim gemie przełamała faworytkę, a w siódmym powtórzyła to. Kompletnie kulał pierwszy serwis Garcii, a przecież to zwykle jest jej atutem. Mało tego, kiepsko było także po drugim podaniu. Tenisistka z Francji miała w całym spotkaniu zaledwie jedną szansę na przełamanie, w szóstym gemie pierwszego seta, ale jej nie wykorzystała. A Kostiuk nie miała litości - pierwszą partię rozstrzygnęła w zaledwie 27 minut, drugą w 38. Kluczowy okazał się w niej trzeci gem, najdłuższy w meczu, w którym Ukrainka wykorzystała trzeciego break pointa. Sama zaś większość swoich gemów wygrywała do zera, więc o odrobieniu strat nie było mowy. Mecz zakończyła zresztą przy podaniu zrezygnowanej już 29-latki - też triumfowała bez straty punktu. W ćwierćfinale rywalką Kostiuk będzie Rosjanka Ludmiła Samsonowa. To zaś oznacza, że spiker przed spotkaniem ogłosi, że nie będzie tym razem podziękowania między zawodniczkami poprzez podanie rąk.