Gdy pod koniec WTA ogłaszała listę turnieju WTA 500 w Seulu, na jej szczycie były cztery zawodniczki z TOP 10 światowego rankingu: Iga Świątek, Jessica Pegula, Jelena Rybakina i Emma Navarro. Wszystkie po kolei rezygnowały, z różnych powodów, koreański turniej zaczął, pod względem obsady, wyglądać jak przeciętna impreza WTA 250. Spore znaczenie w tej sytuacji miał więc fakt, że dziką kartę otrzymała Emma Raducanu, mistrzyni US Open sprzed trzech lat, później nękana kontuzjami. A gdy z gry wypadły następne zawodniczki, wskoczyła do głównej drabinki ze swoim rankingiem - z 72. wtedy miejsca. Dziś jest już o kilkanaście pozycji wyżej, ma realną szansę, by po zawodach w Korei Południowej wrócić do grona 50 najlepszych zawodniczek świata. Siedem piłek meczowych Emmy Raducanu. Chinka sprawiła, że dwusetowy mecz trwał ponad dwie godziny 21-letnia tenisistka zameldowała się w czwartek w ćwierćfinale imprezy WTA, po raz piąty w tym sezonie. Tylko raz, na trawie w Nottingham, zdołała przejść ten etap, w piątek dostanie kolejną okazję. Zadanie miała o tyle skomplikowane, że jej rywalką była wyżej od niej notowana Chinka Yue Yuan, która rok temu w Seulu grała o tytuł. I przegrała tę decydującą batalię z Jessicą Pegulą. Raducanu nie zawiodła organizatorów i kibiców, wygrała z Yuan 6:4, 6:3, choć jak na dwusetową potyczkę bez tie-breaków, było to starcie długie, ponad dwugodzinne. Chinka zaciekle broniła się, by nie odpaść z imprezy, choć w drugim secie przegrywała już 2:5. Brytyjka miała wtedy pięć piłek setowych, ale nie mogła postawić kropki. I w końcu Yuan dopięła swego, zdobyła breaka. Potrzebowała jeszcze jednego, by wydłużyć to spotkanie, ale najpierw - wygrać gema przy swoim podaniu. Tymczasem spotkała się z dobrymi odpowiedziami Raducanu na swoje serwisy - była mistrzyni US Open wywalczyła więc awans. W piątek o półfinał powalczy albo z najwyżej rozstawioną w turnieju Darią Kasatkiną, albo z Amerykanką Hailey Baptiste. Awans Magdaleny Fręch w rankingu WTA. Mimo, że zrezygnowała z występu w Korei Wygrana Raducanu ma też znaczenie dla naszej Magdaleny Fręch, która też miała przecież występować w Seulu. Po wygraniu podobnej imprezy w Guadalajarze uznała jednak, że potrzebuje czasu na odpoczynek - na korcie zobaczymy ją więc dopiero w Pekinie. Po swoim największym triumfie w karierze łodzianka awansowała na 32. miejsce w rankingu WTA, ale już dziś wiadomo, że to nie jest najwyższa jej pozycja. Mimo, że... straci 12 punktów ze swojego dorobku. Polkę, w porównaniu do zestawienia z poniedziałku, wyprzedziły bowiem Elise Mertens i Markéta Vondroušová, ale za nią spadły aż trzy zawodniczki: Julia Putincewa, Jekaterina Aleksandrowa i Caroline Garcia. Do dziś mogła ją jeszcze wyprzedzić Yue Yuan, w razie wielkiego sukcesu w Seulu. Porażka z Raducanu sprawiła jednak, że ta teoria już jest nieaktualna. A Fręch już wkrótce dostanie szansę, by pierwszy raz w karierze wbić się do TOP 30 światowej listy.