Liczby wszystkich kontuzji Rafaela Nadala nie da się chyba zliczyć, zresztą Hiszpan często o swoich problemach zdrowotnych nie informował. Grał, choć cierpiał. Poprzedni rok był jednak w tym względzie szczególny - najpierw Nadal miał przerwę po urazie żeber w finale turnieju w Indian Wells. Wrócił, w kapitalnym stylu wygrał kolejny raz swój ukochany French Open, choć znów cierpiał i w każdej chwili mógł wypaść z gry z powodu kontuzji stopy. Zdołał wrócić na Wimbledon, doszedł do półfinału, choć uraz mięśni brzucha sprawiał, że walczył sam ze sobą już w ćwierćfinale z Taylorem Fritzem. Wygrał jednak, a półfinał z Nickiem Kyrgiosem oddał już walkowerem. Pod względem sportowym były to ostatnie udane występy Hiszpana. Kolejne złe wieści dla fanów "Rafy" już w Australii, a teraz - dobra nowina Druga połowa roku była już bowiem kiepska. Czwarta runda US Open była największym osiągnięciem Nadala, do tego doszły szybkie porażki w pierwszych spotkaniach w Mastersach w Cincinnati i Paryżu, brak awansu z grupy w ATP Finals. Ten rok zaczął się równie źle - dwa przegrane mecze w United Cup, później porażka z Mackenziem McDonaldem w drugiej rundzie Australian Open. Jak się okazało, też wynikająca z kolejnej kontuzji, tym razem biodra. Diagnoza brzmiała - sześć do ośmiu tygodni przerwy. Po siedmiu tygodniach jest promyk nadziei, że Hiszpan da jednak radę wrócić do gry. W mediach społecznościowych pojawił się film - widać, że "Rafa" rzeczywiście już trenuje. I przygotowuje się do dwóch turniejów, które w kontekście jego pozycji w rankingu ATP będą niezwykle istotne. Ponad 900 tygodni Nadala w czołówce rankingu ATP. Tego w męskim tourze wcześniej nie było Tak się bowiem składa, że od kwietnia 2005 roku Hiszpan jest przez cały czas w TOP-10 rankingu ATP! Stało się to po wygraniu przez niego, w wieku 18 lat, Torneo Godó w Barcelonie, w finale pokonał Juana Carlosa Ferrero. Nawet gdy Nadal miał przerwy i się leczył, z czołowej dziesiątki nie wypadał. W poniedziałkowym notowaniu był jeszcze klasyfikowany na ósmej pozycji - w TOP-10 w 910. rankingu z rzędu. Żaden z tenisistów ery open nie może pochwalić się takim osiągnięciem, wśród kobiet - jedynie Martina Navratilova. Istnieje jednak wielkie prawdopodobieństwo, że wkrótce to się zmieni. Chyba, że Hiszpan nie tylko wróci do gry, ale też pokaże swoją optymalną dyspozycję. Rok temu w Indian Wells Nadal grał bowiem w finale - dostał za to 600 punktów. Teraz też się zgłosił do tego turnieju, podobnie jak i do kolejnego w Miami. Na jego potknięcia czekają już: dziewiąty w rankingu Felix Auger-Aliassime (traci 70 punktów), dziesiąty Duńczyk Holger Rune (144 pkt) i jedenasty, nasz Hubert Hurkacz (250 pkt straty). Teoretycznie mogliby "wyrzucić" Nadala z dziesiątki rankingu nawet w tym tygodniu, bo grają w Dubaju lub Acapulco, ale to wątpliwe. Hiszpan sam więc zadba o to, czy jego fantastyczna passa trwać będzie nadal, czy nie. O ile będzie zdrowy i gotowy do gry.