Już na początku marca media z zagranicy informowały o tym, że tenisiści z Rosji i Białorusi są bliscy dopuszczenia do gry na kortach Wimbledonu, choć napaść wojsk Władimira Putina na Ukrainę nie ustaje. W poprzedniej edycji wielkoszlemowych zmagań w Londynie przedstawiciele obu wspomnianych krajów otrzymali od organizatorów zakaz startu. W efekcie władze tenisa podjęły decyzję o tym, by za występ w Wimbledonie nie przyznawać punktów rankingowych. Dziennikarze z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii donosili już, że w tym roku organizatorzy Wimbledonu ugną się jednak, pozwalając Rosjanom i Białorusinom powalczyć o zwycięstwo w prestiżowym turnieju. Pojawiły się też pogłoski, że być może zawodnicy i zawodniczki będą musieli wcześniej podpisać specjalną deklarację, za pośrednictwem której zobowiążą się do tego, by nie promować ani nie gloryfikować krwawych działań wojennych prowadzonych przez Rosję na terenie Ukrainy. Wimbledon. Rosjanie i Białorusini zostaną dopuszczeni do gry? Media: Kluczowe spotkanie w tym tygodniu Nowe wieści w tej sprawie przedstawił brytyjski "Daily Mail" informując o tym, że już w tym tygodniu szefowa Wimbledonu Sally Bolton spotka się z włodarzami organizacji WTA oraz ATP, by przeprowadzić "rozmowy pokojowe". Tamtejsi dziennikarze nazwali to - o zgrozo - próbą zażegnania "wojny domowej" w świecie tenisa... Reakcja Anglików jest związana nie tylko z ubiegłoroczną rezygnacją z przyznania tenisistom punktów do rankingu za występy w ubiegłorocznym Wimbledonie - przez co de facto turniej ten stał się "rozgrywkami towarzyskimi". Jak podkreśla "Daily Mail", brytyjska federacja otrzymała wówczas także karę w wysokości 820 tysięcy funtów. Ze strony władz światowego tenisa pojawiła się również groźba dotycząca utraty wielu wydarzeń sportowych. To zaś wiązałoby się z wielkim uszczerbkiem finansowym, wynoszącym nawet 20 mln funtów.