Klęska Andriejewej na start w Pekinie, teraz 92 minuty walki. 6:1 w drugim secie
Mirra Andriejewa singlowy turniej WTA 1000 w Pekinie rozpoczęła od klęski w turnieju deblowym, którą powetowała sobie wygraną z Lin Zhu w singlu. W trzeciej rundzie zmierzyła się z kolei z Jessiką Bouzas Maneiro. Rosjanka (4. w rankingu WTA) w pierwszym secie musiała się namęczyć, by finalnie wygrać 6:4, druga partia była jeszcze dłuższa, chociaż wynik na to nie wskazywał. Ostatecznie mecz zakończył się po 92 minutach.

Mirra Andriejewa po kilku tygodniach przerwy, jaką zrobiła sobie po nieudanym dla niej US Open, wróciła do rywalizacji w Pekinie. I zaliczyła "falstart", bo razem z Dianą Sznajder przegrała już w pierwszej rundzie turnieju deblowego. Rozstawione z "5" Rosjanki przegrały z Terezą Mihalikovą oraz Olivią Nicholls, a Andriejewej nie pozostało nic innego, jak skupić się na singlu.
Turniejowa "4" z racji rozstawienia w pierwszej rundzie miała wolny los, w drugiej z kolei trafiła na Lin Zhu. I pewnie poradziła sobie z Chinką, ogrywając ją w dwóch setach (6:2, 6:2). O czwartą rundę zagrała z kolei z Jessiką Bouzas Maneiro,która wcześniej pokonała Jaqueline Cristian i rozstawioną Dajanę Jastremską.
WTA Pekin. Mirra Andriejewa zagrała z Jessiką Bouzas Maneiro
Mecz od początku był zacięty, Rosjanka już w pierwszym gemie musiała się sporo natrudzić, ale finalnie zapisała go na swoim koncie. Przy stanie 1:1 dała się z kolei przełamać, ale po chwili odpowiedziała przełamaniem powrotnym.
Plasująca się na 48. miejscu w rankingu WTA Hiszpanka ponownie znalazła się w opałach przy stanie 2:3, ale obroniła dwa break pointy. W dziesiątym gemie już skapitulowała, nie zdobyła nawet punktu, a Andriejewa przełamaniem rywalki przypieczętowała zwycięstwo w trwającym 44 minuty secie (6:4).
Początek drugiej partii również był zacięty - wprawdzie w trzech pierwszych gemach nie byliśmy świadkami break pointów, ale obie zawodniczki miały problem z akcentowaniem przewagi w swoich gemach serwisowych. Ostatecznie jako pierwsza dała się przełamać Hiszpanka, co dawało Andriejewej prowadzenie 3:1 i dość komfortową sytuację w secie.
Jak się okazało, był to moment przełomowy. Rosjanka po chwili obroniła serwis, Hiszpanka znajdująca się pod presją grała agresywnie i ryzykownie, ale popełniała przy tym błędy, z czego korzystała jej rywalka. Bouzas Maneiro przy stanie 4:1 wybroniła trzy break pointy, przy czwartym odegrała forhendem na aut i znalazła się w jeszcze poważniejszych opałach.
Walka trwała dalej, w międzyczasie okazało się, że chociaż wynik tego nie odzwierciedla, drugi set trwał dłużej niż pierwsza partia. To tylko pokazało, jak zacięty bój stoczył Rosjanka i Hiszpanka. Bouzas Maneiro zresztą w siódmym gemie wypracowała break pointa, kilkadziesiąt minut później obroniła pierwszą piłkę meczową. Przy drugiej była już bezradna, po kapitalnej akcji przy siatce, w której czwarta rakieta świata zmusiła rywalkę do popełnienia błędu, Rosjanka mogła świętować zwycięstwo 2:0 (6:4, 6:1) awans do czwartej rundy. W tej zagra z Mayą Joint lub Sonay Kartal.













