W nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu Jessica Pegula wygrała dopiero swój drugi turniej w karierze, ale zarazem pierwszy wysokiej rangi - WTA 1000 w Guadalajarze. Dzięki temu awansowała na trzecie miejsce w rankingu WTA, najwyższe w karierze. Mało tego, ma zaledwie 239 pkt straty do drugiej Ons Jabeur i nie jest wykluczone, że jeszcze w tym roku wyprzedzi Tunezjkę. Wszystko zależy od ich wyników w kończącym sezon WTA Finals w Fort Worth. Iga Świątek jest zaś na razie poza zasięgiem całej stawki. Kompleks Igi Świątek? Polka ma sposób na Pegulę Pegula bowiem często dochodziła do ćwierćfinałów dużych imprez, czy to Wielkich Szlemów, czy też WTA 1000, ale później zaczynały się już jej problemy. W tym roku odpadała na tym etapie rywalizacji w Australian Open, French Open i US Open, podobnie było w WTA 1000 w Cincinatti. Ćwierćfinały udało jej się przetrwać w Toronto, Madrycie i Miami, ale pucharów za końcowe triumfy i tak nie wywalczyła. Jesienią coś w jej grze się jednak zmieniło - od końca sierpnia z 13 pojedynków wygrała aż 11. Jedyną tenisistką w stawce, która umiała znaleźć na nią sposób, była... Iga Świątek. Polka wygrała z Pegulą w ćwierćfinale US Open, a później w półfinale w San Diego. A wcześniej w tym roku - także w Miami i Paryżu. Zawsze bez straty seta. Z występu w Guadalajarze Polka zrezygnowała, Pegula nie miała więc "sytuacji stresujących". Problemy w pierwszym spotkaniu stworzyła jej jedynie Elena Rybakina, tenisistka z Kazachstanu miała nawet trzy piłki meczowe, ale Amerykanka pokonała tę przeszkodę. Do końca nie przegrała już żadnego seta, finał z Marią Sakkari był jej popisem. Nic więc dziwnego, że nad grą Amerykanki rozpływali się specjaliści, a dziennikarze na pofinałowej konferencji zapytali ją, czy kolejnym celem będą zwycięstwa w Wielkich Szlemach. - Tak, wierzę w to. To następny krok, prawda? - odparła Pegula i dodała z uśmiechem: - Mam nadzieję, że tak długo, póki nie zagram z Igą w ćwierćfinale. Mam nadzieję, że tam dotrę - żartowała. Zaznaczyła przy tym, że wygranie turnieju rangi WTA 1000 dało jej dużo pewności siebie. Jak dużo, przekonamy się już za tydzień w Teksasie. Pegula może być rywalką Igi Świątek już w fazie grupowej, a później np. jeszcze raz - w finale. Ćwierćfinał w Wielkim Szlemie - bariera nie do pokonania Amerykanka ma bowiem ostatnio duży kompleks Polki, ale jeszcze większy - występów w Wielkich Szlemach. W tym roku w ćwierćfinale Australian Open ugrała zaledwie dwa gemy w starciu z Ashleigh Barty, która później wygrała całą rywalizację. W Paryżu było niewiele lepiej - Iga Świątek wygrała z nią 6-2, 6-3. Nieco większy opór Pegula stawiała Polce w US Open, przegrała pierwszego seta 3-6, ale drugiego dopiero w tie-breaku. Niemniej - wszystkie te ćwierćfinały przegrała. Podobnie jak w Melbourne rok temu. W drabinkach głównych rywalizacji singlowych była już 16 razy, w eliminacjach - kolejnych 12. To 28 szans na osiągnięcie sukcesu. Polka ma 15 podejść i tzry końcowe sukcesu. Ćwierćfinał to wciąż to, co Pegula zdołała maksymalnie osiągnąć. Lepiej było tylko w grze deblowej (finał French Open w tym roku w parze z Coco Gauff) i mikście (półfinał w zeszłym roku w Melbourne z Austinem Krajickiem).