Davenport jest bez wątpienia największą gwiazdą warszawskiej imprezy. Ma w dorobku 55 zwycięstw turniejowych, w tym trzy wielkoszlemowe. Kilka lat temu była numerem jeden na świecie, a w dorobku ma też tytuł mistrzyni olimpijskiej. "Mam 31, a właściwie prawie 32 lata, a to bardzo dużo jak na tenisistkę. Mimo wszystko wciąż udaje mi się znaleźć motywację i chęć do gry. Pewnie dlatego, że zawsze potrafiłam zachować równowagę między tenisem i innymi rzeczami w życiu" - powiedziała Davenport. "Nie jest łatwo odpierać ataki młodych zawodniczek, takich jak Kirilenko czy Agnieszka Radwańska. One grają coraz lepiej i są wysoko w rankingach. Mimo to bardzo lubię grać z zawodniczkami, z którymi się wcześniej nie spotkałam, bo to ciekawe wyzwanie - dodała Amerykanka. - Kiedyś w czołówce bardzo długo znajdowały się te same zawodniczki i ciągle grałyśmy ze sobą. Teraz tenis kobiecy jest o wiele ciekawszy, właśnie za sprawą ciągłego dopływu młodych gwiazd". W czerwcu ubiegłego roku Davenport urodziła syna Jaggera, a następnie wróciła do gry po rocznej przerwie i dość szybko wróciła do światowej czołówki - obecnie jest 25. w rankingu WTA Tour. "Na razie nie zastanawiam się nad tym, co mój synek będzie robił w przyszłości i nie planuję mu kariery tenisowej, choć na pewno będę chciała go nauczyć grać w tenisa. W końcu ja gram i mój mąż także, więc mam nadzieję, że i Jagger kiedyś będzie grał. Jest jednak za wcześnie, żeby planować jego przyszłość" - dodała Davenport, która w czwartek będzie odpoczywać i planuje zwiedzić trochę Warszawę. 31-letnia Amerykanka ma zamiar wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Pekinie i nie przewiduje żadnych protestów wobec polityki władz chińskich: "Uważam, że sport powinien być jak najdalej od polityki, a igrzyska być szczególnym wydarzeniem, wyjątkowym dla wszystkich osób uczestniczących w nich. Nie powinno się ich psuć polityką". Na początku meczu Kirilenko objęła prowadzenie 4:1, zanim Davenport doprowadziła do stanu 3:4, jednak przegrała dwa kolejne gemy i seta po 40 minutach gry. Amerykanka lepiej rozpoczęła drugą partię, ale roztrwoniła przewagę jednego przełamania i prowadzenie 3:1. Potem Kirilenko odrobiła stratę i wyszła na 4:3, a następnie 5:4, by wybronić się z 5:6. W tie-breaku lepsza okazała się Rosjanka, która zakończyła go wynikiem 7:2 i mecz po godzinie i 28 minutach gry. Trudno było się oprzeć wrażeniu, że obie tenisistki raczej potraktowały ten pojedynek jako trening czy zwykły sparing, bowiem tempo gry i jej poziom nie były zbyt wysokie, a ciekawych zagrań raczej poskąpiły bardzo nielicznej widowni zgromadzonej na trybunach kortu centralnego przy ul. Merliniego. "Mogę zapewnić, że chociaż w naszym turnieju nie walczy się o punkty do rankingu WTA, to jednak tenisistki będą grały mecze na poważnie i czeka nas tenis na najwyższym światowym poziomie" - zapewniał na kilka tygodni przed turniejem jego dyrektor Stefan Makarczyk. Jednak pojedynek Kirilenko z Davenport nie sprostał tym oczekiwaniom, a na dość pustych trybunach raczej można było wyczuć atmosferę oczekiwania na mecz dnia, w którym mają się zmierzyć Agnieszka Radwańska i Marta Domachowska. Polki znalazły się w Grupie Czerwonej, razem z Rosjanką Jeleną Dementiewą. Natomiast trzecią uczestniczką rywalizacji w Grupie Niebieskiej jest inna Rosjanka Swietłana Kuźniecowa. Po dwie najlepsze tenisistki z grup awansują do sobotnich półfinałów, w których zmierzą się na krzyż - pierwsza z drugą. Zwyciężczynie tych pojedynków zagrają w niedzielę w finale, a przegrane w meczu o trzecie miejsce. Wynik meczu Grupy Niebieskiej: Maria Kirilenko (Rosja) - Lindsay Davenport (USA) 6:3, 7:6 (7-2).