Być może o fenomenie rywalizacji Igi Świątek z Jeleną Ostapenko powstaną kiedyś osobne artykuły. Polka potrafi wygrywać z każdą z obecnie rywalizujących z nią w tourze zawodniczką, regularnie okazywała się lepsza od Aryny Sabalenki, Coco Gauff, Jessiki Peguli czy Jeleny Rybakiny. A gdy przychodzi do starcia z Łotyszką, wszystkie rankingu biorą w łeb. Nawet wówczas, gdy Iga wciąż jest blisko szczytu, a jej starsza rywalka - w trzeciej dziesiątce. Nie inaczej było i w Stuttgarcie. Polka przegrała wszystkie pięć wcześniejszych rywalizacji z Ostapenko, ale nigdy dotąd nie mierzyły się na mączce, czyli na nawierzchni, na której Iga nie ma sobie równych. Pamiętajmy jednak, że Ostapenko to również wielkoszlemowa mistrzyni z Paryża, choć swój największy sukces w karierze osiągnęła osiem lat temu. I nigdy później w Paryżu nie przebrnęła... trzeciej rundy, zwykle odpadając w pierwszej. A jednak z Polka wciąż radzi sobie wybornie, bez względu na okoliczności. WTA 500 w Stuttgarcie. Jest plan gier na niedzielne popołudnie. Jedna zawodniczka wyjdzie na kort dwa razy Gdy obie zaczynały swoje spotkanie w Porsche-Arenie, z boku ich rywalizację mogła śledzić już Jekaterina Aleksandrowa. Doświadczona Rosjanka w efektownym stylu pokonała wcześniej Jessicę Pegulę 6:0, 6:4 - i zameldowała się w półfinale. Na swoją rywalkę musiała czekać ponad dwie godziny, tyle trwało starcie Świątek i Ostapenko. Choć początkowo nic nie zapowiadało trzysetowej batalii. Iga w czterech pierwszych gemach ugrała zaledwie sześć punktów, szybko było więc 0:4. Później powalczyła, doszła do stanu 3:5, ale nie udało jej się wywalczyć jeszcze jednego przełamania. W drugiej partii role się jednak odwróciły, to Polka prowadziła, a Ostapenko musiała ją gonić. I dogoniła na 3:3, ale końcówka tej partii zdecydowania należała już do 23-latki z Raszyna. Wygrała 12 z 14 kolejnych akcji, wyrównała na 1:1. Nie poszła jednak za ciosem, źle zaczęła decydującą odsłonę. Znów musiała gonić od stanu 0:3, miała nawet break pointa, by doprowadzić do 3:4 i za chwilę serwować po remis. Nerwy zawiodły Igę, za szybko chciała przejąć tego gema po drugim serwisie rywalki. Wyrzuciła piłkę w aut, a Łotyszka skorzystała z okazji. Wygrała tego gema, później następnego - i podwyższyła stan swojej rywalizacji z Polką na 6:0. Niedługo po zakończeniu tego spotkania organizatorzy podali na stronie internetowej turnieju, jak będzie układał się harmonogram niedzielnej rywalizacji w Porsche-Arena. Do nazwiska Aleksandrowej dopisano więc Ostapenko - one zagrają na korcie centralnym już o godz. 13. Po zakończeniu tego spotkania odbędzie się drugi półfinał. W momencie publikacji były tam cztery nazwiska, później dwa wykreślono. Aryna Sabalenka pokonała bowiem Elise Mertens 6:4, 6:1, a nieco później Jasmine Paolini ograła Coco Gauff, odwracając rywalizację od stanu 2:4 w pierwszej partii. Wygrała 6:4, 6:3, w niedzielę po godz. 14.30 zagra z liderką rankingu WTA o finał. A na zakończenie niedzielnych zmagań odbędzie się finał gry deblowej: ponownie na korcie stawi się... Aleksandrowa. Rosjanka awansowała bowiem do decydującej potyczki, będąc w parze z Chinką Shuai Zhang. Ich rywalkami będą najwyżej rozstawione w turnieju: Kanadyjka Gabriela Dabrowski i Nowozelandka Erin Routliffe. Finał zmagań singlowych, wyjątkowo, odbędzie się w poniedziałek. A już we wtorek ruszy trzeci w tym roku turniej rangi 1000 Mutua Madrid Open.