Gdyby patrzeć na bilans bezpośrednich starć, dla Igi Świątek lepszą rywalką w ćwierćfinale byłaby Donna Vekić. Z Chorwatką Polka nigdy dotąd nie przegrała, a walczyły czterokrotnie. Choć pamiętajmy, to Vekić w olimpijskim turnieju na paryskiej mączce wywalczyła srebro, a Polka - "tylko" brąz. A z drugiej strony: Madison Keys. Z doświadczoną Amerykanką Iga grała już sześciokrotnie, dwa razy przegrała. W tym pod koniec stycznia w Melbourne, co z pewnością było najbardziej bolesnym momentem dla Igi w całym tym tenisowym roku. Wówczas miała szansę na swój pierwszy finał Australian Open, dotarła do piłki meczowej, by jednak tamten super tie-break w trzecim secie przegrać 8:10. A Amerykanka dwa dni później sięgnęła po życiowy sukces, ogrywając w finale Arynę Sabalenkę. A z drugiej strony: na mączce spotykały się dotąd trzy razy. Dwa razy w Rzymie i raz w Madrycie. Keys w tych starciach z Igą nie wygrała nawet seta. Rok temu podobnie zakończyły się jej starcia z Polką w półfinale w Mutua Madrid Open i ćwierćfinale Italian Open - 1:6, 3:6. Teoretycznie nie było więc wielkiej różnicy, która z nich wpadnie na Igę. Polka zaś swój awans do ćwierćfinału zapewniła sobie w chwili, gdy Keys z Vekić zaczynały drugiego seta. WTA Madryt. Iga Świątek czekała na rywalkę. Madison Keys grała o ćwierćfinał z Donną Vekić Obie doświadczone już tenisistki wpadły na siebie w czwartej rundzie WTA 1000 w Madrycie, co wielką niespodzianką nie jest Obie są w tym turnieju rozstawione, obie po prostu nie sprawiły przykrych dla siebie niespodzianek. Pierwszy raz rywalizowały już blisko dziewięć lat temu w Roland Garros, Keys miała lepszy bilans tych starć (3:1). Niedawno, po bardzo długiej przerwie, doszło do amerykańsko-chorwackiej konfrontacji w Indian Wells, Vekić była już bardzo blisko niespodziewanego zwycięstwa. Wygrała seta 6:4, w drugiej, w tie-breaku, był remis 7-7, serwowała. Przegrała ten następny punkt, później jeszcze jeden, a dodatkowo - kolejnego seta. Dziś nie była tak blisko triumfu. To Keys od początku spotkania dyktowała w nim warunki. Amerykanka już w pierwszym gemie wywalczyła przełamanie, choć to Vekić miała piłkę na 1:0, gdy wyrzuciła dość prosty forhend za linię końcową. To mogło mieć wpływ na dalszą część meczu, Chorwatka grała bardzo nerwowo. Za nerwowo, gdy dochodziły do niej płaskie i mocne piłki zagrywane przez rywalkę. Drugie przełamanie, na 4:1, załatwiło już sprawę - Keys zapisała seta na swoje konto (6:2). Amerykanka dość pewnie szła po swoje 101. zwycięstwo w turniejach WTA 1000. W drugim secie przełamała Vekić na 2:1, za chwilę tę zaliczkę straciła (2:2), ale znów zaskoczyła Chorwatkę (3:2). Zdobyła ten punkt znakomitym returnem i "uciekła" z kortu, pokazując tylko z daleka słynnemu sędziemu Kaderowi Nouniemu, że musi... biec do szatni. Prawdopodobnie za potrzebą fizjologiczną. I pobiegła, a Francuz zaczął kontaktować się z obsługą turnieju. Za chwilę jednak Amerykanka wróciła do gry, utrzymała swoje podanie, spowodowała wściekłość u Vekić, która liczyła jednak na wyrównanie. Zrobiło się 4:2, później 5:3. I mistrzyni Australian Open bez większych kłopotów awansowała do ćwierćfinału. A w nim zagra - zapewne w środę - z Igą Świątek.