Regularnie biega i gra z kolegami w hokeja. Zaczął też, jak kiedyś, ćwiczyć na kortach w Monte Carlo z siostrą. Tenisa miał w swoim czasie aż za dużo, nagle jednak znów za nim zatęsknił. Jego zawodniczą obecność w londyńskiej Royal Albert Hall, na imprezie starych mistrzów, przyjęto z entuzjazmem. A on zaraz wszystkim pokazał, że jego wewnętrzny ogień wciąż się tli. "Nie twierdzę, że najlepiej było za moich czasów, lecz kiedy dorastałem wygrywanie turniejów ATP przez 16-, 17-, czy 18-latków nie było niczym nadzwyczajnym" - mówił przed swą pierwszą grą. "Teraz zawodnicy osiągają poziom profesjonalny dopiero około 25 roku życia. Dawniej bywało, że przed trzydziestką szło się na emeryturę, a gdy ktoś skończył 32 to był dinozaurem. Teraz widzę, że dobrze potrafią grać nawet jeszcze starsi. A młodych następców na odpowiednim poziomie nie ma, bo ciągle im czegoś brakuje. Skoro w wieku prawie 38 lat ktoś wygrywa wielkie turnieje i zostaje liderem rankingu to znak, że z tymi młodymi facetami coś jest nie tak". Rosjanin zawsze znany był z kontrowersyjnych tekstów, tymczasem w Londynie głośno powiedział to, o czym wielu kibiców szepcze ostatnio po kątach. Od tytułu Safina w Australian Open 2005 aż 49 z 51 wielkoszlemowych premii trafiło do pięciu gwiazd. Główni beneficjenci to 36-letni obecnie Federer, 31-letni Nadal, 30-latkowie Djoković oraz Murray i 32-letni Wawrinka. Przez 12 lat dwaj intruzi na podium to jedynie Juan Martin del Potro i Marin Czilić. Też już nie młodzieniaszkowie. Z dłuższego wywodu Marata wynika jasno, że utalentowanych, młodych graczy w rozgrywkach nie brak. Spytany akurat o rodaków, Andrieja Rublowa, Karena Chaczanowa i Daniła Miedwiediewa, okazuje jednak brak entuzjazmu. "Ci ludzie są utalentowani, lecz w tenisie przejście od tego etapu do pierwszej dziesiątki to droga jak stąd na księżyc. Wymaga ogromu pracy i chodzi nie tylko o sposób uderzania piłki. Także o psychologię, strategię i taktykę. Wiadomo, że na korcie są wzloty i upadki. Tylko że oni wygrywają jakiś turniej, a potem przez pół roku nie potrafią wygrać meczu. Z tych młodych najbardziej podoba mi się Kyrgios, choć i on ma za dużo wpadek. Kto chce zostać prawdziwym profesjonalistą musi dziś zwyciężać w meczach z Federerem czy Nadalem. Murray i Djoković w wieku 19, 20 lat mieli na koncie takie wyczyny. Dziś wśród ich rówieśników podobnej postaci nie widzę." Rosjanin w Londynie podkreślał, że tych opinii nie kieruje przeciw starzejącym się asom. "Szwajcar i Hiszpan są wspaniałymi tenisistami, lecz nawet oni nie będą w stanie wygrać z własną datą urodzenia. Nieważne, jak ciężko pracujesz na korcie, czy w siłowni. Regenerowanie się po meczu, w miarę jak ci przybywa lat, staje się coraz trudniejsze. Czas ostatecznie zawsze cię pokona." Wyjątkowo liczna jest we współczesnym tenisie grupa fanów, zachwyconych obecnym układem sił. Zarówno Federer jak i Nadal są przecież fenomenami nie tylko jeśli chodzi o urodę i skuteczność gry, lecz także na skali popularności u masowego odbiorcy. Paradoks tego zjawiska polega na tym, że wielomilionowe audytoria - optujące przeważnie za tym, aby podwinęła się noga tym, którym w życiu się powodzi - na arenach sportowych pragną sukcesów swych wybrańców do końca świata i jeden dzień dłużej. Safin tymczasem, wzorem innych uprawiających ten sport, na współczesny tenis patrzy nie okiem kibica, lecz praktyka. Wie, że po wiośnie powinno zwykle przychodzić lato, więc wyraża swoje zdziwienie zakłóceniem cyklu. Niezależnie od triumfalnych fanfar, jakie słusznie się odezwały zwłaszcza po tegorocznym finale Australian Open, u progu sezonu 2018 można tylko, w ślad za Rosjaninem, zadać sobie to samo pytanie. Gdzie, do diabła, są dzisiaj ci zdolni młodzi i dlaczego tak długo każą na siebie czekać... Karol Stopa