Maks Kaśnikowski kapitalnie rozpoczął 2024 rok, który - miejmy nadzieję - będzie przełomowym w jego karierze. 20-latek spod Pruszkowa był już kilka tygodni temu pod koniec trzeciej setki rankingu ATP, ale z niej wypadł, stracił punkty za świetne występy w Kanadzie późną jesienią 2022 roku. Wtedy po raz pierwszy w karierze awansował do półfinału challengera, stało się to w Calgary. Pod koniec października zeszłego roku w znanym z pięknych stoków włoskim kurorcie Ortisei przebił ten wynik - dotarł aż do finału, a w nim miał nawet piłki meczowe. Wtedy swojej szansy nie wykorzystał, ale być może stanie się to już teraz w Portrugalii. Ważne tygodnie dla Maksa Kaśnikowskiego. Dobre występy mogą dać przełomowy awans w rankingu Kaśnikowski występuje bowiem w dwóch kolejnych challengerach w Oeiras - pierwszy ma rangę ATP 50, drugi, w przyszłym tygodniu - ATP 75. Co ważniejsze, Polak rywalizuje tam albo z zawodnikami, którzy obecnie są wyżej od niego notowani, albo też byli w przeszłości. Właśnie jak jego dzisiejszy przeciwnik - João Sousa. I potrafi wychodzić z naprawdę ciężkich opresji. W poniedziałek obronił przecież aż sześć meczboli w starciu z Bułgarem Adrianem Andreewem, rozstawionym w Portugalii z piątką. I wygrał to spotkanie, sprawił sporą niespodziankę. Dziś aż tak dramatycznie nie było, ale doświadczony rywal w dziesiątym gemie drugiego seta miał aż sześć szans, by odzyskać stracone wcześniej przełamanie i wyrównać na 5:5. Kaśnikowski znów wykazał się ogromną odpornością, nawet wtedy, gdy kompletnie "nie siedział" mu pierwszy serwis. Idol portugalskich kibiców, najbardziej "ceniony" gracz w historii w tym kraju Sousa to tenisista bardzo w Portugalii lubiany, mimo blisko 35 lat na karku, wciąż jest wspierany przez kibiców. Było to słychać także w starciu z Polakiem, każde udane zagrania idola fanów było kwitowane owacją. Żaden inny zawodnik z tego kraju nie zarobił więcej na korcie, nikt nie dobił do 28. miejsca w rankingu singlistów. A dokonał tego w 2016 roku właśnie João Sosua, zawodnik pochodzący z Guimarães i od najmłodszych lat fan, a teraz i socio miejscowej piłkarskiej Vitorii. Portugalski tenisista wygrywał już w przeszłości z zawodnikami ze ścisłej czołówki, choć nigdy nie udało mu się to z największym tercetem: Nadal/Djoković/Federer. A grał z nimi 11 razy. Pokonał za to m.in. w Indian Wells piątego wówczas na świecie Alexandra Zvereva, w Estoril Daniiła Miedwiediewa, w Tokio Keia Nishikoriego, zaś 10 lat temu w Kuala Lumpur czwartego wówczas na liście ATP Davida Ferrera. A że to niewygodny rywal, przekonał się kiedyś w Halle nawet Hubert Hurkacz, mimo że Sousa był tylko kwalifikantem. Świetny mecz Polaka. A gdy dobrze serwował, rywal nie miał szans Na Kaśnikowskim nie zrobiło to jednak wrażenia. W pierwszym secie kapitalnie serwował, 2/3 jego pierwszych podań trafiało w karo, miał w nich aż 85 procent skuteczności. Choć raz, w jedenastym gemie, Sousa wywalczył break pointa, ale Polak nie dopuścił do przełamania. Sam zaś nie potrafił się dobrać do skóry starszemu rywalowi - Portugalczyk dobrze i mocno grał z forhendu, nie oddawał łatwo inicjatywy. Doszło więc do tie-breaka, a w nim cztery pierwsze piłki wygrał Kaśnikowski. Sousa chyba stracił nadzieję na wygranie tej partii, bo decydującą rozgrywkę przegrał aż 1:7. W drugim secie było jeszcze ciekawiej, także ze sprawą trzech następujących po sobie przełamań. Kaśnikowski miał więc zaliczkę, a że dwa kolejne swoje gemy serwisowe wygrał do zera, prowadził już 5:3. Sousa doprowadził do wyniku 4:5, a później doszło do najbardziej ekscytującego fragmentu w całym spotkaniu. Kaśnikowski serwował po mecz, ale tym razem trochę mu nie szło. Kulało pierwsze podanie, po drugim w dłuższych wymianach lepszy był rywal. Sousa prowadził 40:0, miał trzy piłki na 5:5. Polak jednak wyrównał, za chwilę to on miał trzy meczbole, ale każdego rywal obronił. Co oczywiście wiązało się z radością kibiców. Łącznie 34-letni zawodnik miał aż sześć szans na doprowadzenie do remisu, Kaśnikowski nie wykorzystał czterech piłek meczowych. I w końcu dał radę, zafunkcjonował serwis. Przewagę wywalczył mocnym zagraniem do środka, po którym rywal nie dał rady przebić piłki na drugą stronę siatki. Zakończył zaś mecz klasycznym asem. W sobotę w półfinale Kaśnikowski zagra z 22-letnim Francuzem Valentinem Royerem, który w Oeiras jest rozstawiony z szóstką. Challenger ATP 50 w Oeiras (korty twarde w hali). Ćwierćfinał singla Maks Kaśnikowski (Polska) - João Sousa (Portugalia, 2) 7:5, 6:4.