Miejscowa publiczność, co zrozumiałe, trzymała kciuki za Danielle Collins. Amerykanka, która wygrała prestiżowy turniej WTA 1000 w Miami, awansowała też do finału imprezy w Charleston. Tym samym odniosła już 12. wygraną z rzędu, a przecież tenisistka zapowiedziała, że po tym sezonie kończy karierę. W półfinale pokonała jednak Marię Sakkari i miała apetyt na kolejny triumf. W wielkim finale musiała jednak zmierzyć się z Darią Kasatkiną, która wcześniej wyrzuciła za burtę inną faworytkę amerykańskich kibiców, turniejową "jedynkę", Jessicę Pegulę. Rosjanka pokazała w tym spotkaniu pazur i charakter, bo udawało jej się odwrócić losy spotkania z bardzo trudnych sytuacji. Kapitalna seria trwa! Collins z kolejnym triumfem Rozpędzona Collins zaczęła to spotkanie znakomicie, bo od trzech wygranych gemów, czym "ustawiła" sobie pierwszego seta. Co prawda Kasatkina w starciu z Pegulą pokazała, że potrafi odwracać losy spotkania, stosując do tego rozmaite metody, ale doświadczona Amerykanka jest w tak dobrej formie, że nie dała sobie wyrwać zwycięstwa w tej partii. Wygrała pierwszego seta 6:2 i zrobiła poważny krok do tego, by zwyciężyć w kolejnej imprezie! Drugi set tylko potwierdził, że ostatnie tygodnie należą zdecydowanie do Collins, która wygrała pięć gemów z rzędu i wręcz zdemolowała Kasatkinę! Amerykanka była zdecydowanie na fali i tylko kataklizm mógłby ją zatrzymać w drodze po trzynaste z rzędu zwycięstwo. I drugi wygrany turniej. Kataklizm jednak nie nadszedł i Collins wygrała drugiego seta 6:1, a całe spotkanie po niespełna 80 minutach i mogła cieszyć się z kolejnego wielkiego triumfu, tym razem podczas turnieju w Charleston. Doświadczona Amerykanka ma po tym sezonie zakończyć karierę, ale na razie wygląda na to, że urasta do miana jednej z najlepszych tenisistek świata, która może zagrozić czołówce rankingu WTA. Z Igą Świątek włącznie. Jej kapitalna seria trwa i kto wie, kiedy się zakończy.