Na wszystkie pytania Woźniak odpowiadała biegłą polszczyzną. - Szkoda, że odpadłam. Dla mnie wszystkie turnieje są ważne, chciałam zdziałać coś w Warszawie, gdzie jestem pierwszy raz. Do tej pory przebywałam w Rawie Mazowieckiej, bo tam jest cała moja rodzina - opowiadała Ola. - Stolica Polski spodobała mi się. Słyszałam, że bardzo się zmieniła, rozwinęła odkąd skończył się komunizm. Co zaważyło na porażce Wożniak? - Przy prowadzeniu 4:1 w pierwszym secie zaczęłam popełniać za dużo błędów. Przez nie ciężko było mi odwrócić losy meczu - kręciła głową. - Teraz jestem 24. na świecie, ale ostatnio miałam przerwę spowodowaną kontuzją. Zrobię wszystko, by awansować po kolejnych turniejach, a teraz koncentruję się na wielkoszlemowym Rolland Garos. Aleksandra utyskiwała, że rozgrywki WTA toczą się w szalonym tempie. - Dużo gramy w turniejach, do tego trenujemy po siedem godzin dziennie. Warsaw Open, to mój tegoroczny piąty duży turniej w Europie. Kalendarz jest naprawdę ciasny, mamy dużo gier . Chyba będziemy wnioskować o skrócenie, żeby mieć pod koniec roku dłuższy czas na regenerację - zastanawia się Kanadyjka. Skąd tak dobrze zna polski? - Urodziłam się w Montrealu, ale cały czas u mnie w domu mówi się po polsku - tłumaczy Woźniak. Jakie jest życie tenisistki w Kanadzie? - Jest fajnie, na ulicach jestem rozpoznawalna, na brak popularności nie narzekam, ale do hokeistów jeszcze mi daleko - zaznacza. - Zimę mamy długą, więc wszyscy szaleją za hokejem - śmieje się Ola. Michał Białoński, Warszawa