Po wynikach i nielicznych - zamieszczanych w mediach społecznościowych - filmikach widać, że Majchrzak w Tunezji czuje się i gra dobrze. Na razie przynajmniej wszystko idzie tak jak tego chciał. Co za awans Polaka. Dwa mecze jednego dnia przemknął ekspresowo Rywal bronił tytułu, ale to nie miało znaczenia Były zawodnik numer 75 w rankingu ATP w Monastyrze zaczyna swój tenisowy żywot od początku. Po trwającej 13 miesięcy dyskwalifikacji z powodu zastosowania (nieświadomie) niedozwolonego środka turniej w Tunezji jest dla niego pierwszym startem na zawodowych kortach. W eliminacjach zagrał dzięki "dzikiej karcie". Wygrał trzy spotkania, tracąc 10 gemów. W środę w pierwszym spotkaniu turnieju głównego pokonał w 50 minut 6:0, 6:0 Japończyka Geni Inoue (1972. ATP). Dziś zmierzył się z Oliverem Tarvetem (889. ATP), nie tylko ze względu na ranking wyglądającym na bardziej wymagającego rywala. Brytyjczyk wygrał poprzednią edycję turnieju, w ubiegłym tygodniu. Dwa punkty ATP i "tylko" 500 dolarów Majchrzak ponownie pokazał jednak swoje dawne oblicze. Mecz trwał trochę dłużej niż poprzednie (godzinę i 44) minut, ale zwycięstwo Polaka nie podlegało dyskusji. Piotrkowianin tylko raz stracił własne podanie, przełamywał rywala trzykrotnie. W piątek czeka go ćwierćfinał. Rywalem będzie 20-letni Ilia Simakin (688. ATP). Rosjanin nie stracił w turnieju seta. Miał niezłą karierę juniorską, był w Top 100. Przy tak grającym Majchrzaku faworytem jest polski tenisista. Na razie reprezentant Polski uzbierał dwa punkty do rankingu ATP, za oba zwycięstwa zarobił niecałe 500 dolarów. To niewiele, ale w Monastyrze Majchrzak gra o to, aby wrócić tam, gdzie gra się o więcej. Jest na dobrej drodze, by ten cel zrealizować. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju ITF w Monastyrze (pula nagród 15 tysięcy dol.) Kamil Majchrzak (Polska) - Oliver Tarvet 6:3, (Wielka Brytania) 6:3, 6:4