W czwartej rundzie imprezy Janowicz pokonał Austriaka Juergena Melzera 3:6, 7:6 (7-1), 6:4, 4:6, 6:4, natomiast Kubot - Francuza Adriana Mannarino 4:6, 6:3, 3:6, 6:3, 6:4. To pierwszy w historii wielkoszlemowy ćwierćfinał z udziałem dwójki polskich zawodników. Jak powiedział Jerzy senior, spotkanie syna oglądał wraz z żoną Anną w domu w Łodzi. Takie były ustalenia jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. Dodał, że do Londynu wybierają się we wtorek, bo mecz ćwierćfinałowy chcą obejrzeć już na żywo. - Trzymaliśmy kciuki za syna i cieszymy się bardzo z jego awansu. Przyznał, że oglądając każde spotkanie Jurka wraz z żoną bardzo je przeżywają. Dyskutują zarówno nad każdym udanym zagraniem jak i tym nieudanym. Ojciec podkreślił, że nie ma czegoś takiego jak zwątpienie. Także ich syn nie zna tego słowa. Jeśli zawodnik myśli o tym, to powinien dać sobie spokój ze sportem. Janowicz przyznał, że nigdy nie podpowiada synowi jak ma grać. Od tego jest trener i sam zawodnik. Uważa, że Jerzy junior jest zawodowcem, potrafi się skoncentrować i realizować plany szkoleniowca. Rodzice są od załatwiania przeróżnych innych spraw tak, aby ich syn nie musiał o nich myśleć. Jerzy senior powiedział, że przede wszystkim trzymał kciuki za syna, ale cieszy się również z awansu Kubota. "Niezależnie, który zawodnik wystąpi w półfinale turnieju - zagra Polak". Z sukcesu Polaków cieszy się również prezes MKT Łódź Ewa Nadel. To właśnie w tym klubie Jerzy Janowicz zaczynał przygodę z tenisem i tu ją kontynuuje. Jak wspomniała, w MKT grał również Kubot. Przyznała , że oglądając spotkanie "Jerzyka" śmiech, radość przeplatała się ze łzami. - Kibicuję obu zawodnikom, choć nie ukrywam, że jeden z kciuków będę bardziej ściskała za Jurkiem. Pytana, czy któryś z tych tenisistów ma szansę na finał odpowiedziała: - To jest sport i wszystko jest możliwe.