Magdalena Fręch mogłaby już się w spokoju przygotowywać do finałów Billie Jean King Cup w Sewilli, gdzie - pod nieobecność Igi Świątek -<a href="https://sport.interia.pl/iga-swiatek/news-iga-swiatek-nie-zagra-w-reprezentacji-kto-zastapi-wiceliderk,nId,7076643" target="_blank" rel="noreferrer noopener"> będzie zapewne polską rakietą numer dwa</a>, ale zdecydowała się na start w turnieju ITF w pobliżu Barcelony. To jej pierwszy taki występ <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-final-to-za-malo-wielka-szansa-wymknela-sie-z-rak,nId,6466369" target="_blank" rel="noreferrer noopener">w zawodach rangi ITF od jedenastu miesięcy</a>, ale mogący zapewnić olbrzymi skok w światowym rankingu. Łodzianka w tej chwili jest bowiem 79. na liście WTA, ale jeśli wygra jeszcze trzy mecze, a więc i cały turniej, przesunie się na 63. miejsce. A tak wysoko nigdy jeszcze nie była, choć przecież już i ten sezon jest dla niej absolutnie wyjątkowy. Dość powiedzieć, że <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-magdalena-frech-z-nowa-zyciowka-upragniony-cel-coraz-blizej,nId,7032910" target="_blank" rel="noreferrer noopener">ledwie miesiąc temu zanotowała aktualnie obowiązujący rekord - 66. miejsce</a>. Rywalkę Polki wyłonił 3,5-godzinny thriller. Wygrała go Rosjanka <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-no-prosze-polka-byla-nad-przepascia-odpowiedziala-6-0,nId,7109083" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Fręch ten turniej zaczęła nieszczególnie, w starciu z niżej od siebie notowaną Łotyszką Darją Semenistają</a> przegrała w środę pierwszego seta 4:6. Później złapała jednak właściwy rytm i rozbiła rywalkę w dwóch kolejnych 6:2, 6:0. Dzisiejszy mecz z Marią Bondarenko był właściwie kalką tej drugiej części wczorajszej potyczki. Choć Rosjanka jest klasyfikowana o 270 miejsc niżej od Polki, to w Katalonii czuła się bardzo dobrze. Przeszła tam eliminacje, w pierwszej rundzie ograła po heroicznym boju Hiszpankę Andreę Lazaro Garcia - ten mecz trwał 3,5 godziny. A to przecież dwukrotna finalistka juniorskiego Rolanda Garrosa w grze podwójnej, zawodniczka o sporych ambicjach. Zarazem też mająca problemy z przeskokiem z rywalizacji młodzieżowej do zawodowej. <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-alez-slowa-o-swiatek-i-to-jeszcze-z-ust-rosjanki-nie-ma-watp,nId,7111052" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Co za słowa Rosjanki o Idze Świątek. To jednak pewne zaskoczenie</a> Znakomity występ Magdaleny Fręch. Mądrość taktyczna dała efekt Bondarienko chciała grać przeciwko Polce bardzo odważnie, spychać ją ku końcowej linii. Tyle że często się myliła, źle szacowała długość lotu piłki i uderzała po autach. Starsza o pięć lat Polka zagrała dokładnie tak, jak powinna w tej sytuacji zachować się zawodniczka znacznie wyżej notowana: zmieniała rytm, grała kątowo, zmuszała rywalkę do biegania. Już w drugim gemie po raz pierwszy przełamała Rosjankę, za chwilę przy swoim podaniu poprawiła na 3:0. Rywalce nie pomagała pojękiwania, bardzo głośne, po każdym uderzeniu. I nieważne, czy zagrywała mocno forhendem, czy też próbowała zaskoczyć dropszotem - jęczała tak samo głośno. <a href="https://sport.interia.pl/tenis/news-tenis-maria-szarapowa-skonczyla-kariere-nie-bede-mowila-kazd,nId,4350535" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Jak kiedyś jej słynna rodaczka</a> Maria Szarapowa, a dziś np. choć w trochę cichszym wydaniu - Aryna Sabalenka. Bondarienko już w pierwszej partii kilka razy "stuknęła" też rakietą w kort, była zdenerwowana. Mecz nie układał się po jej myśli, a drugie przełamanie, na 1:5, oznaczało właściwie wyrok. I Fręch go wykonała - mądrą i konsekwentną grą. Polka dalej grała w podobny sposób, nic więc dziwnego, że szybko przełamała rywalkę po raz pierwszy, a później po raz drugi. Po tym piątym gemie, w którym Bondarienko miała cztery okazje na wygranie, a ostatecznie punkt na 4:1 wywalczyła Fręch, wydawało się, że rywalka już mentalnie "pękła". Rosjanka stała pochylona za końcową linią przez kilkanaście sekund i mocno to przeżywała. O dziwo, za chwilę zdołała przełamać łodziankę, na dodatek do zera, ale ostatnie dwa ciosy znów zadała Polka. I po 71 minutach gry awansowała do ćwierćfinału. Trzy pojedynki łodzianki od najwyższego rankingu w karierze. Kolejna rywalka znów jest niespodzianką Ten awans nie daje jeszcze żadnych punktów łodziance - aby coś "zarobić" do rankingu, musi awansować przynajmniej do półfinału. Jeśli wygra cały turniej, powiększy swój dorobek o 115 punktów i będzie 63. w najbliższy poniedziałek, to byłby jej rekord w karierze. Wyprzedzi m.in. Hiszpankę Paulę Badosę czy Amerykankę Bednardę Perę. W ćwierćfinale w piątek Fręch zmierzy się z kolejną przedstawicielką czwartej setki rankingu WTA - reprezentującą Izrael Liną Głuszko. Ona też w Katalonii zdołała już sprawić dwie niespodzianki - pokonała Alionę Bolsovą Zadoinov i Marinę Bassols, czyli zawodniczki notowane o ponad dwieście pozycji wyżej od siebie. Turniej ITF W100 w Les Franqueses del Valles (korty twarde). Druga runda singla Magdalena Fręch (Polska, 2) - Maria Bondarienko (bez kraju, Q) 6:1, 6:2.