Po tym, jak Jasmine Paolini odpadła z singlowego turnieju w Dosze na trzeciej rundzie, Włoszka z polskimi korzeniami mogła się skupić na występie w deblu w duecie z Sarą Errani. Reprezentantki Italii nie miały łatwej przeprawy do finału zmagań. Podczas półfinałowego spotkania zmierzyły się z parą Mirra Andriejewa/Diana Sznajder. Rosjanki miały w sumie trzy meczbole, ale ostatecznie to zawodniczki z Półwyspu Apenińskiego cieszyły się z wygranej 4:6, 7:6(2), 11-9. W ten sposób zrewanżowały się przeciwniczkom za porażkę poniesioną w drugiej fazie tegorocznego Australian Open. W sobotnim finale rozstawione z "3" tenisistki zmierzyły się z rewelacjami deblowych zmagań w stolicy Kataru - Xinyu Jiang i Fang-Hsien Wu. Reprezentantki Chin i Tajwanu pokonały po drodze m.in. finalistki australijskiego Szlema - Su-Wei Hsieh i Jelenę Ostapenko. Także w decydującym starciu o tytuł zaprezentowały się z dobrej strony i sprawiły sporo kłopotów złotym medalistkom igrzysk z Paryża w grze podwójnej kobiet. Jasmine Paolini i Sara Errani wygrały turniej WTA 1000 w Dosze. Niesamowity finał w deblu Od początku spotkania sporo działo się na korcie. Najpierw doszło do przełamania na korzyść Włoszek, ale później to rywalki zgarnęły trzy gemy z rzędu i wyszły na prowadzenie 3:1. Po chwili Errani i Paolini odrobiły stratę, ale nie nacieszyły się tym faktem zbyt długo. Przeciwniczki znów odskoczyły na dwa gemy i przy stanie 5:3 Xinyu i Fan-Hsien serwowały po wygraną w premierowej partii. Miały dwa setbole, ale nie wykorzystały ich. Reprezentantki Italii wywalczyły przełamanie, a po chwili... doszło do przerwy z powodu opadów deszczu. Na szczęście nie potrwała ona zbyt długo. Zawodniczki pozostały na korcie i dość szybko wznowiły rywalizację. Końcówka pierwszej odsłony została zdominowana przez Sarę i Jasmine. Mistrzynie olimpijskie z Paryża w grze podwójnej przegrały tylko dwie z 14 akcji po powrocie do gry. Ostatecznie rozstawione z "3" tenisistki triumfowały w premierowym secie 7:5. Reprezentantki Włoch mogły dość szybko odskoczyć rywalkom w drugiej partii, miały aż trzy break pointy w trzecim gemie. Następne dwa pojawiły się podczas siódmego rozdania. Mimo to przeciwniczki jako pierwsze wywalczyły sobie przełamanie w tym fragmencie pojedynku i podobnie jak w poprzedniej odsłonie, także i teraz serwowały przy stanie 5:3. Po raz kolejny nie potrafiły jednak skorzystać z okazji i pozwoliły Errani i Paolini na wyrównanie stanu rywalizacji. Mistrzynie olimpijskie z Paryża poszły za ciosem i zdobyły następnego breaka, przez co miały podanie, by zamknąć pojedynek. Pojawiły się dwa meczbole, ale tym razem to u Włoszek zawiodła skuteczność. Ostatecznie doszło do tie-breaka, który miał niezwykłą dramaturgię. Sara i Jasmine gromadziły kolejne okazje na zdobycie tytułu, ale wciąż nie potrafiły postawić "kropki nad i". Przy stanie 8-8 doszło do... przerwy z powodu deszczu. Pojedynek znów został zatrzymany na kilka minut. Po powrocie do gry Jiang i Wu wypracowały sobie premierowego setbola, potem były następne meczbole dla tenisistek z Italii. Przy wyniku 11-10 serwowała Errani. Doświadczona zawodniczka zdecydowała się na... podanie z dołu. Zaskoczyła tym kompletnie rywalkę, która posłała return w aut. Spotkanie zakończyło się dopiero po siódmym meczbolu. Sara i Jasmine triumfowały 7:5, 7:6(10) i zdobyły kolejny wspólny tytuł. Dla Paolini, mającej polskie korzenie, to także dawka dużej pewności siebie przed następnym tygodniem, kiedy przyjdzie jej bronić tytułu w singlu podczas turnieju WTA 1000 w Dubaju.