Djoković oczekuje obecnie na rozpatrzenie odwołania, dotyczącego anulowania jego wizy. Powodem takiego ruchu władz Australii był fakt, że Serb nie jest zaszczepiony przeciwko COVID-19. Prawnicy tenisisty w sobotę rano ujawnili, że w grudniu przeszedł on chorobę i z tego powodu nie mógł przyjąć szczepionki. Sęk w tym, że informacje przez nich przedstawione (m.in. o pozytywnym wyniku testu z 16 grudnia) nie do końca rozjaśniają sprawę, a wręcz przeciwnie - czynią ją jeszcze bardziej zawiłą, gdyż po wykonaniu badania "Djoko" brał m.in. udział w imprezie tenisowej dla najmłodszych. Novak Djoković wciąż przebywa w Australii. Ivica Dacić grzmi Sprawa niezmiennie rozgrzewa jednak media, a na Bałkanach doprowadziła do tego, że radykalne osądy wygłaszają nawet przedstawiciele władz. Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Serbii, Ivica Dacić odniósł się do zamieszania na antenie telewizji "RTS". Zapowiedział, że sytuacja będzie mieć wpływ na stosunki między Serbią a Australią.- Relacje nasze i Australii nie są szczególnie rozwinięte, bo to kraj, który leży bardzo daleko. Uważa się za wyjątkowy i specyficzny - powiedział. - Kiedy poprosiliśmy o zniesienie wiz usłyszeliśmy, że nawet królowa (Wielkiej Brytanii - przyp.red.) musi ją mieć - dodał. - Novak nie jest niczemu winny. Pojechał tam, bo dostał zgodę na wjazd. To zachowanie jest haniebne. To tenisista numer jeden, legenda. To bezczelne - grzmiał.Odwołanie Djokovicia ma zostać rozpatrzone w poniedziałek.TC