Mecz Aryny Sabalenki z Elise Mertens był następnym spotkaniem po starciu Igi Świątek z Jeleną Ostapenko - Białorusinka po raz pierwszy wyszła więc na kort już po tym, jak Polka pożegnała się z turniejem. Wcześniej bowiem starcie w drugiej rundzie z Anastazją Potapową wygrała walkowerem, rywalka wycofała się z rywalizacji. Nic więc dziwnego, że liderka rankingu WTA miała początkowo pewne problemy z adaptacją do warunków meczowych na tej nawierzchni, choć przecież w Stuttgarcie odbyła już kilka sesji treningowych. Mecz to jednak coś innego niż trening, do tego Mertens grała nadspodziewanie dobrze. Nie myślała o tym, że siedem poprzednich potyczek z Białorusinką zakończyło się jej przegranymi. I to Belgijka jako pierwsza wywalczyła przełamanie - w siódmym gemie. A o tej sytuacji pewnie jeszcze dość długo będzie się wspominać. Wkurzona Aryna Sabalenka, Miriam Bley nie chciała do niej zejść. Sama więc poszła po telefon. Czy pokaże to zdjęcie? Mertens miała bowiem break pointa na 4:3, ale była w głębokiej defensywie. Białorusinka dostała idealną piłkę na smecza, posłała ją w okolice końcowej linii. Mertens tylko przystawiła rakietę, ale sędzia liniowy wykrzyknął aut. Białorusinka była zdziwiona, ale natychmiast ze stołka zbiegła sędzia Miriam Bley - jedna z najbardziej znanych specjalistek od prowadzenia meczów tenisowych. W Stuttgarcie nie ma bowiem systemu elektronicznego, który od razu wywołuje niecelne zagrania, nie ma też "hawk eye". Niemka popatrzyła na ślad piłki i od razu pokazała, że zagranie nie trafiło w linię. Sabalenka chwilę popatrzyła, ale zgodziła się, poszła w kierunku ławki. Komentujący to spotkanie w Canal+ Dawid Celt uznał jednak, że Aryna mogła mieć rację: - Miałem wrażenie, że piłka zahaczyła o plastik - orzekł. Sęk w tym, że Mertens poprosiła wtedy o przerwę medyczną, więc Sabalenka poszła już na tę stronę kortu, gdzie przed chwilą zagrywała. Spojrzała z bliska na ślad i... od razu zaczęła wołać w kierunku Bley, by... do niej zeszła. Niemka ani myślała tego zrobić, liderka rankingu WTA udała się więc... po telefon. I sama zrobiła zdjęcie, mimo że w hali było wtedy ciemno. - Nie wiem, czy ona może coś takiego zrobić, czy to zgodne z przepisami - zastanawiał się Dawid Celt, współkomentujący to spotkanie w Canal+. A Maciej Zaręba dodał: - No czegoś takiego jeszcze nie widziałem. To zachowanie nie spodobało się niemieckiej arbiter, uznała, że to podważanie jej decyzji i niesportowe zachowanie. Ukarała więc Sabalenkę oficjalnym ostrzeżeniem. I choć Mertens prowadziła wtedy z przełamaniem 4:3, to jednak Sabalenka wygrała tego seta 6:4. Później było już jednak łatwiej, zwłaszcza w drugiej części decydującego seta. Aryna wygrała go 6:1, awansowała do półfinału.