Turniej w Stuttgarcie rozpoczął się w poniedziałek. Jest silnie obsadzony, co nie stanowi zaskoczenia. Z czołowej dziesiątki światowego rankingu brakuje jedynie Amerykanki Jessiki Peguli (5. WTA) i Greczynki Marii Sakkari (6. WTA). Rola głównej faworytki ponownie przypadła w udziale Idze Świątek. Polka wygrała dwie poprzednie edycje niemieckiej imprezy. Za każdym razem w finale okazywała się lepsza od Aryny Sabalenki. W 2022 roku pokonała Białorusinkę 6:2, 6:2, rok później - 6:3, 6:4. Dwa sety i po sprawie, Sabalenka już w "blokach". Tego się pewnie spodziewała Asekuracja Igi Świątek przed startem w Stuttgarcie. "Nadal jesteśmy tylko ludźmi" Jak będzie tym razem? Raszynianka wyraźnie czuje na sobie ciężar presji. Nie ukrywała tego podczas spotkania z przedstawicielami mediów na przedturniejowej konferencji prasowej. - Presja czasami boli - oznajmiła nieoczekiwanie. - Zwłaszcza wtedy, kiedy wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam, a ludzie i tak krytykują. Nie znają całej prawdy. Nie wiedzą, co się dzieje także poza kortem. Czasami nie jest to łatwe. Wielkie wyróżnienie dla Świątek. Jako pierwsza sportsmenka w historii - Rozumiem, jak funkcjonuje świat i nie spodziewam się, że to się zmieni. Byłoby jednak miło, gdyby kibice pamiętali, że nadal jesteśmy tylko ludźmi i nie da się wygrać każdego turnieju - dodała pierwsza rakieta świata. Świątek rozpocznie rywalizację od drugiej rundy. Jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu Tatjana Maria (Niemcy, 66. WTA) - Elise Mertens (Belgia, 30. WTA). Dzień i godzina pierwszego występu Polki nie są jeszcze znane. Na kort wyjdzie w środę lub czwartek.