Polska dostała się do finałów Billie Jean King Cup kuchennymi drzwiami - dzięki dzikiej karcie, bo walkę o miejsce wśród najlepszych reprezentacji Polski przegrały w kwietniu w Kazachstanie. Choć bez Igi Świątek - Polka leczyła jeszcze kontuzję, której doznała w Indian Wells, później zabrakło jej w turnieju w Miami i właśnie w Billie Jean King Cup. Pod jej nieobecność Polki przegrały z Kazaszkami 1:3, Magda Linette i Weronika Falkowska nie były w stanie pokonać Jeleny Rybakiny i Julii Putincewej. Poznanianka okupiła to zresztą urazem, z którym zmagała się do połowy lipca. Trudna decyzja Igi Świątek. Nie wszyscy potrafili się z nią zgodzić. Bulwersujące słowa byłego prezesa Mimo to Polki dostały dziką kartę do turnieju finałowego - właśnie z uwagi na pozycję Igi Świątek w kobiecym tenisie. Goszczenie światowej jedynki to duży prestiż - ITF postawiło więc na naszą drużynę. Tyle że nie zadbało, wspólnie z WTA, by turniej odbywał się w dogodnym terminie i miejscu, choć akurat mniejszą winę ponosi tu właśnie ITF. To WTA zwlekała z podaniem lokalizacji WTA Finals aż do września, a gdy jasne się stało, że zamiast Europy wybierze Meksyk, znów nastąpiły perturbacje. Tak jak rok temu, gdy z Fort Worth czołowe zawodniczki świata nagle musiały przenosić się do Glasgow. Tym razem - z Cancun do Sewilli. W tej sytuacji Iga Świątek podjęła decyzję o rezygnacji z gry w stolicy Andaluzji - nie chciała ryzykować kontuzji po ciężkim sezonie, pokonywania 8000 km i zmiany wielu stref czasowych. Zagrała 79 spotkań singlowych o punkty: o trzy więcej niż w poprzednim sezonie. I trudno jej się dziwić, choć inne zdanie miał były już prezes PZT Mirosław Skrzypczyński, który ze swoim stanowiskiem żegnał się w niesławie. - Radek, nie można być Polakiem kiedy Ci jest wygodnie, podobnie jak nie możesz grać w reprezentacji tylko wtedy, kiedy Ci pasuje, a pier*******, że to sport indywidualny to gruba bzdura. A. Radwańska układanie kalendarza startów zaczynała od reprezentacji, podobnie JJ i wielu innych... - odpowiadał na post broniącego decyzji Świątek byłego reprezentanta Polski Radosława Nijakiego. Zawodniczkę w obronę wzięli jednak obecni działacze związku, wystosowali nawet w tej sprawie apel. Z kolei słynna Billie Jean King przyznała, że rozumie decyzję Polski, ale się z nią nie zgadza. Nie tylko Iga Świątek. Inne gwiazdy też nie podjęły takiego ryzyka. Wyłamała się... jedna Czeszka Polka nie poleciała więc do Sewilli, ale podobną decyzję podjęły już wcześniej jej rywalki: Coco Gauff i Jessica Pegula. Rok temu zdecydowały się na taki ruch i nie wyszedł im na zdrowie. W składzie Kazachstanu była z kolei Jelena Rybakina, która w Cancun odpadła w fazie grupowej, ale w Sewilli nie zagrała. Z ośmiu singlistek zagra jedynie Marketa Vondroušová, a i tak nie wystąpiła w pierwszym starciu Czeszek z Szwajcarkami. Na transfer do Hiszpanii zdecydowało się za to kilka uczestniczek WTA Finals z rywalizacji deblistek. Choćby Australijka Ellen Perez, która musiała wystąpić w przesuniętym na poniedziałek finale, a pierwszy mecz swojej reprezentacji w Hiszpanii miała już po... kilkunastu godzinach. Błagała więc o pomoc w mediach społecznościowych - pytała, czy ktoś może ją... podrzucić samolotem. Na wtorkowy mecz jednak nie zdążyła, Australia przegrała ze Słowenią, a to było kluczowe starcie. Słowenia zagra bowiem w półfinale, Australia już odpadła. Mistrzyni WTA Finals w deblu ruszyła do Europy. Gdy się pojawiła na korcie... Niemki nie miały już szans awansu Jeszcze większe przygody towarzyszyły grze Laury Siegemund, która w poniedziałek cieszyła się z triumfu w WTA Finals, razem z Wierą Zwonariową, a we wtorek leciała już do Europy. Miała trochę więcej czasu, bo reprezentacji Niemiec pierwsze spotkanie z Włochami zaplanowano dopiero na czwartkowy wieczór. Tyle że gdy 35-letnia tenisistka wychodziła na kort... jej reprezentacja straciła już szansę awansu do półfinału! W środę bowiem Włoszki pokonały Francję 2:1, a z Niemkami po dwóch singlach prowadziły 2:0. Martina Trevisan pokonała Evę Lys, a Jasmine Paolini - Annę-Lenę Friedsam. Na koniec Friedsam z Siegemund uległy duetowi Lucia Bronzetti/Elisabetta Cocciaretto 4:7, 7:6 (4), 9:11. Siegemund pozostał jeszcze jeden mecz deblowy - w piątek z Francuzkami. Tym razem jej partnerką była Jule Niemeier, przegrały z parą Caroline Garcia/Kristina Mladenovic 7:5, 3:6, 1:10. Francja wygrała 3:0, ale też odpadła. Doświadczonej Niemce w tej całej mało komfortowej sytuacji pozostała jedna pozytywna rzecz - po raz drugi reprezentowała kraj w meczach Billie Jean King Cup, wypełniła więc warunek występu na igrzyskach olimpijskich. Iga Swiątek - formalnie - będzie mogła go wypełnić w kwietniu przyszłego roku, bo na razie - między igrzyskami, zagrała tylko raz: z Rumunią.