Świątek w bardzo efektownym stylu pokonała w niedzielę Czeszkę Karolinę Pliškovą. Nie tylko nie oddała byłej liderce światowego rankingu gema, ale łącznie straciła zaledwie 13 punktów. Sama jednak zaraz po meczu nie miała pojęcia, że odesłała rywalkę na tzw. rowerze. Dowiedziała się o tym dopiero podczas rozmowy z Piotrem Sierzputowskim. - Gdy mój trener powiedział mi, że było 6:0, 6:0, to spytałam "Naprawdę? To nie jest pomyłka?". Podczas przerw w grze wizualizowałam sobie za każdym razem, że zaczynam ten mecz od początku. Robiłam to na tyle dobrze, że nie wiedziałam, że pierwszego seta wygrałam bez straty gema...Kluczowe jest to, by nie myśleć o tym i po prostu grać. Bo jak zaczniesz myśleć o wyniku, to właściwie zrujnujesz swój sposób myślenia i nastawienie - podsumowała Świątek podczas pomeczowej konferencji prasowej. Szybko dostrzegła, że starsza o dziewięć lat rywalka ma kłopot z opanowaniem emocji i postanowiła to wykorzystać. - Od początku czułam, że Karolina jest chyba trochę zdenerwowana. Chciałam z tego skorzystać i zagrać z takim nastawieniem tyle gemów, ile tylko dam radę. Dlatego na początku tak szybko się to toczyło - analizowała Polka, która 31 maja skończy 20 lat. Czeszka zwłaszcza w pierwszym secie popełniała wiele prostych błędów. Tenisistka z Raszyna miała tego świadomość, ale zachowała ostrożność. - Wydawało mi się, że nie jest u niej najlepiej jeśli chodzi o poruszanie się po korcie. Miałam też jednak na uwadze, że bardzo szybko może poczuć się lepiej i złapać rytm, więc nie skupiałam się na tym - zaznaczyła. W finale rozgromiła Pliškovą, ale niewiele brakowało, by pożegnała się z turniejem już w 1/8 finału. Wówczas musiała bronić aż dwóch piłek meczowych. Spotkanie to okazało się punktem zwrotnym dla Świątek. - Można powiedzieć, że ten turniej miał dla mnie dwie fazy. Na początku było naprawdę ciężko. Nie sądziłam, że będzie dobrze. I nie mówię tu o wygraniu tej imprezy, ale o zanotowaniu choćby dobrego wyniku. Ale z dnia na dzień czułam się nieco lepiej i na tym się skupiłam. Miałam wokół siebie dobrych ludzi, którzy mówili mi, bym się nie martwiła i że czasem najlepszą opcją jest nie przejmować się czymś. To był trudny tydzień, ale cieszę się, że przez to wszystko przeszłam. Byłam dziś bardzo skupiona i jestem z siebie naprawdę dumna - podkreśliła. Nastolatka miała dodatkowe wyzwanie w postaci rozegrania dwóch meczów w sobotę. Z powodu opóźnień spowodowanych deszczem tego dnia rywalizowała zarówno w ćwierćfinale, jak i w półfinale. - Zwykle granie dwóch meczów sprawia, że jesteś zmęczony. Ale tym razem byłam w rytmie i czułam to przez te trzy godziny wczoraj. Dało mi to dużo pewności siebie - zapewniła. Pliškova z kolei przyznała, że to był fatalny dla niej dzień, a z kolei rywalka spisywała się znakomicie. - To jedna z tych kombinacji, które mogą się zdarzyć. Czułam się dziś okropnie, to jeden z tych dni, kiedy rzeczy nie idą po twojej myśli. Ale Iga sprawiła, że było mi niezmiernie trudno zdobywać punkty i pokazać coś z mojej gry. Grała bardzo szybko, parła do przodu. Miałam kilka, zaledwie kilka, dobrych uderzeń, a ona po prostu świetnie zmieniała kierunki. Może grać jeszcze szybciej, zwłaszcza na kortach ziemnych, bo nadaje piłce dużą rotację. Bardzo trudno jest coś zrobić w takiej sytuacji. Zwłaszcza dziś, gdy świetnie rozmieszczała piłkę po korcie. Grała ciągle bardzo głęboko i blisko linii. W tym turnieju wcześniej pokazałam też trochę świetnego tenisa, więc postaram się po prostu zapomnieć o dzisiejszym dniu tak szybko jak to możliwe - przyznała Czeszka, która po raz trzeci z rzędu dotarła do finału w Rzymie. Z tytułu cieszyła się w 2019 roku. Turniej w stolicy Włoch był sprawdzianem formy dla zawodniczek ze światowej czołówki przed wielkoszlemowym Rolandem Garrosem. Paryska impreza, w której Świątek będzie bronić tytułu, rozpocznie się za dwa tygodnie.