W pierwszej rundzie turnieju ATP 1000 Cincinnati Hubert Hurkacz musiał uporać się z kwalifikantem. W tej roli rywalizację rozpoczynał Australijczyk Thanasi Kokkinakis. Było jednak z góry wiadomo, że na spacerek wrocławianin nie może liczyć. W tym roku stawali już naprzeciw siebie w Miami. Górą był wówczas Polak, mimo że w drugim secie rywal miał wygraną na wyciągnięcie ręki. Nie potrafił jednak wykorzystać pięciu piłek meczowych. Przegrał w trzech setach, z których każdy kończył się tie-breakiem. Pogoda torpeduje plany w Cincinnati, mecz Hurkacza przerwany. Organizatorzy byli bezradni W Cincinnati od samego początku zanosiło się na powtórkę. Zażarta wymiana ciosów trwała do piątego gema. Dopiero wtedy Polak nie pozwolił przeciwnikowi na wygranie żadnej piłki i gładko zrobiło się 3:2. Kiedy Hurkacz objął prowadzenie 5:4, w Cincinnati zaczął padać deszcz, co polskim kibicom - po pogodowych perturbacjach w Montrealu i Toronto - zaczęło się kojarzyć jak najgorzej. Gra została przerwana. Na szczęście tym razem nie na długo. Hurkacz górą w tie-breaku. Pierwszy krok do awansu wykonany Nasz zawodnik nie wykorzystał w sumie trzech szans na przełamanie, a przy stanie 5:5 to on znalazł się w tarapatach. Przy swoim podaniu przegrywał 15-40. Zdobył jednak cztery punkty z rzędu i tym samym zażegnał niebezpieczeństwo. Nie obyło się jednak bez tie-breaka. W nim lepszą koncentracją wykazał się Polak. Szybko zdominował Kokkinakisa i zapracował na cztery piłki setowe. Wykorzystał już pierwszą z nich, triumfując 7-2. Spore zmiany w rankingu ATP, fatalne wieści dla Hurkacza i Zielińskiego. Najniżej od dwóch lat Druga odsłona zaczęła się dla wrocławianina fatalnie. Przy stanie 0:1 oddał gema przy swoim serwisie, w decydujących momentach dwukrotnie zagrywając w siatkę. Australijczyk poszedł za ciosem i raptem sytuacja zrobiła się trudna - 0:3. Przy stanie 1:4 i 2:5 Hurkacz obronił break pointy, dwukrotnie zaskakując przeciwnika efektownym dropszotem. Sam nie wykorzystał jednej szansy na przełamanie. Ostatecznie poległ 3:6. Niespodziewane kłopoty Kokkinakisa. W akcji fizjoterapeuta W przerwie Kokkinakis korzystał z pomocy fizjoterapeuty. Nie wyglądał jednak na gracza, który miałby ochotę ponarzekać na trudy spotkania. Tymczasem po pierwszym zagraniu w trzeciej partii Polak miał już na koncie 10 asów serwisowych (rywal - 3). Dwa pierwsze gemy obaj wygrali do zera. Przy stanie 2:2 polski tenisista prowadził już 40-0, ale po chwili... musiał bronić kolejnego break pointa. Jeszcze raz uczynił to skutecznie. Szósty gem mógł okazać się decydujący dla losów konfrontacji. Australijczyk trzykrotnie wisiał nad przepaścią, ale i on wyszedł z tarapatów bez szwanku, doprowadzając do remisu 3:3. Wymiana ciosów doprowadziła do kolejnego tie-breaka, który okazał się w wykonaniu Polaka popisem skuteczności. Wygrana 7-1 oznacza awans do II rundy imprezy w Cincinnati. Tam czeka już broniący tytułu Chorwat Borna Ćorić.