Polski tenisista rozpoczął turniej w San Diego trzy dni po zwycięstwie singlu i deblu we francuskim Metz. Długa podróż, zmiana strefy czasowej, klimatu i warunków do gry - z hali przeniósł się na korty otwarte - nie przeszkodziły mu w rozegraniu kolejnego dobrego meczu. Hurkacz pokazał, że jest w znakomitej formie. Hurkacz - Bolt. Trudny początek Na początku nie był to łatwe spotkanie dla Hurkacza, choć cały czas miał lekką przewagę. W pierwszym secie przy dwóch pierwszych gemach serwisowych rywala miał pięć break pointów, ale Australijczyk wybronił się. Szansę na przełamanie przeciwnika wrocławianin miał jeszcze w końcówce seta. Ponownie jednak Bolt nie stracił podania. Australijczyk ani razu nie miał break pointa. W secie nie doszło więc do przełamań serwisu, a o wyniku rozstrzygnął tie break. W tej rozgrywce Hurkacz od początku dominował. Prowadził 5:0, przegrał tylko dwa punkty, skończyło się 7:2. Hurkacz szybko się rozkręcił W drugim secie wrocławianin wygrał pierwszego gema, a w drugim przełamał Bolta, wykorzystując siódmego break pointa w meczu. Później spotkanie zrobiło się jednostronne. Hurkacz po raz drugi przełamał Australijczyka i wkrótce prowadził 5:0. Grał wyraźnie lepiej - pewnie serwował, miał więcej uderzeń kończących. Bolt zdobył tylko jednego gema. Mecz zakończył się po godzinie i 20 minutach gry. Hurkacz rozegrał ten mecz na własnych warunkach. Wygrał tak jak tego chciał - szybko, zbytnio się nie męcząc. W tej chwili to było najważniejsze. W drugiej rundzie Hurkacz będzie miał za przeciwnika Asłana Karacewa. Rosjanin będzie dużo bardziej wymagającym zawodnikiem niż Bolt, w tym sezonie grał w półfinale Australian Open. W San Diego Hurkacz gra jeszcze w deblu w parze z Marcelo Melo. ok I runda ATP 250 San Diego Open (pula nagród 661 800 dol.) Hubert Hurkacz (Polska, 5) - Alex Bolt (Australia) 7:6 (2), 6:1