Po tym meczu najważniejsza kwestia została szybko wyjaśniona. Hurkacz jest zdrowy i wciąż w dobrej fizycznej formie. Można było mieć obawy, co się dzieje z polskim tenisistą po niedzielnym finale w Bazylei, w którym w pewnych momentach kuśtykał. Ale na bocznym korcie hali Bercy w Paryżu wrocławianin poruszał się sprawnie, choć w końcówce drugiego seta dał lekkie powody do niepokoju. Styl w jakim wrócił do gry zapewnił spokój, przynajmniej do kolejnego spotkania. Potężne emocje w pierwszym występie Świątek. Zobacz tabelę grupy Polki W pierwszym secie Hurkacz ani razu nie był zagrożony W pierwszym secie Hurkacz pokazał dobry i dojrzały tenis tak jak w turniejach ostatniej części sezonu w Bazylei, czy wcześniej w Szanghaju. Z rywalem, z którym bywało, że miewał problemy (nieszczęsna porażka w czwartej rundzie tegorocznego Australian Open) grając wcale nie na najwyższym swoim poziomie odniósł w tej fazie spotkania przekonujące zwycięstwo. Wrocławianinowi mecz bardzo dobrze się ułożył. Wykorzystał pierwszego break pointa i rozpoczął od prowadzenia 3:0. W całym pierwszym secie Polak ani razu nie musiał bronić się przed przełamaniem, co więcej przy jego podaniu ani razu nie doszło do stanu równowagi. Trochę to zadziwiające, bo Hurkacz miał problemy z trafianiem w kort po pierwszym serwisie (zaledwie 42 procent celności), ale kiedy już to zrobił skuteczność wyniosła 82 procent, a po drugim podaniu 73 procent. Niesamowity powrót Hurkacza w tie-breaku - od 0:5 do 6:5 Nie ma co ukrywać, że w tej fazie mecz należał do porywających. Brakowało długich wymian, obaj zawodnicy grali na najwyżej trzy, cztery uderzenia. Tak było w - trwającym 32 minuty - pierwszym secie, tak było do końcówki drugiego seta. Widzowie czekali raczej na to, który z zawodników się przy własnym serwisie straci koncentrację albo nie poradzi sobie z returnem rywala. W drugiej partii - przy wyniku 3:2 dla Amerykanina - rutynę tego spotkania przerwała chwilowa niedyspozycja Kordy. Zgłosił problem z nadgarstkiem i wezwał na konsultację fizjoterapeutę. Po interwencji wyszedł na kort z bandażem na ręce. Nie stawiał oporu w czasie gema serwisowego Hurkacza, ale potem oddał inicjatywę Polakowi. Drugi raz w tym spotkaniu wrocławianin doprowadził do przełamania. Wydawało się, że Polak był za pewny, za dobry, by w tym pojedynku stracić przewagę. Miał 5:4, podawał i... nieoczekiwanie przegrał gema. Set zaczął się od nowa. Był pasjonujący. Tradycyjnie w meczu Hurkacza doszło więc do tie-breaku. Sytuacja w nim była beznadziejna. Wrocławianin przegrywał 0:5. Wściekał się na siebie, ale też czasami na jego twarzy pojawiał się grymas bólu. To po chwili stało się nieważne. Odrobił tę stratę i miał piłkę meczową przy własnym serwisie. Niebywałe, ale zaprzepaścił tę okazję. Trzy pozostałe punkty zdobył Korda. W setach - 1:1. Wciąż w boju o ATP Finals w Turynie "Set decisif" - jak oznajmił w Paryżu sędzia rozpoczął się po trochę dłuższej przerwie. Aby opanować nerwy Hurkacz skorzystał z przysługującego mu prawa do pauzy. Po powrocie z szatni grał normalnie jakby nic kilka minut wcześniej się nie stało. Długo znów spotkanie było jednostajne, dla serwujących. Kluczowy okazał się ósmy gem. Hurkacz przełamał nieco pasywnego Kordę. Tym razem nie naraził siebie na dodatkowe nerwy. Pewnie wyserwował seta i mecz. Polak zachował więc szansę na występ w ATP Finals. W kolejce do turnieju Masters znów jest pierwszym rezerwowym. Musi jednak dalej wygrywać, bo w Paryżu wciąż rywalizują Holger Rune i Taylor Fritz. W drugiej rundzie Polak zmierzy się z Hiszpanem Roberto Bautistą Agutem (66. ATP). Zdecydowanie więcej atutów w ręku trzyma Hurkacz. Porażka byłaby sensacją. Olgierd Kwiatkowski I runda turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu (pula nagród 5 779 335 euro) Hubert Hurkacz (Polska, 11) - Sebastian Korda (USA) 6:3, 6:7 (6), 6:3 Hubert Hurkacz w ATP 1000 w Paryżu. Gdzie oglądać? Kiedy mecze? [Terminarz, transmisja]