To będzie bardzo trudny dzień dla najlepszego polskiego tenisisty. W niedzielę Hurkacz był jeszcze w Metz, w poniedziałek wyleciał z Paryża do Kalifornii. W San Diego był wieczorem w poniedziałek lokalnego czasu. We wtorek odbył trening, a w środę znów gra o punkty ATP. Hubert Hurkacz - Alex Bolt. Australijczyk raz pokonał Polaka Organizatorzy poszli na rękę Polakowi. Mecze wyznaczyli mu w środę, ale i tak wrocławianina czeka trudne zadanie. Jak bez pełnej aklimatyzacji zagrać na swoim poziomie w turnieju na drugim końcu świata? Z Metz do San Diego miał do pokonania 5,5 tys. km. Hurkacz zaplanował sobie ten mini-cykl już po US Open. Bez względu na wynik w Metz planował serię trzech turniejów: Metz, San Diego i Indian Wells. Pod tym kątem przygotowywał się w Monte Carlo. Mimo uciążliwej podróży wybrał rywalizację w San Diego zamiast treningu na miejscu w Kalifornii. Do tej części Stanów Zjednoczonych i tak by musiał przylecieć, bo 7 października zaczyna się ATP Masters 1000 w Indian Wells. Ten piękny ośrodek tenisowy jest położony trzy godziny drogi samochodem od San Diego. Przed Indian Wells Hurkacz będzie miał aklimatyzację za sobą. Zwycięzca turniejów w Metz w San Diego (jak we Francji turniej ma rangę ATP 250) jest rozstawiony z "piątką". Jego dzisiejszy rywal Alex Bolt zajmuje 144. miejsce w rankingu ATP, najwyżej w karierze był 125. Nie ma większych sukcesów na koncie, wygrał jedynie trzy turnieje rangi challengerowej. W dwóch z nich w finałach pokonał Polaków. W 2018 roku w Zhuhai Hurkacza 5:7, 7:6 (4), 6:2 i w tym sezonie Kamila Majchrzaka na trawie w Nottingham 4:6, 6:4, 6:3. Bolt nie grał z Hurkaczem w turniejach ATP. Hurkacz w parze z Marcelo Melo Ewentualnie w drugiej rundzie Hurkacza czeka trudniejsze wyzwanie. Już w poniedziałek swój pierwszy mecz w turnieju wygrał z Federico Delbonisem Asłan Karacew. Rosjanin w tym roku grał w półfinale Australian Open, a w marcu wygrał turniej w Dubaju. Mimo 28 lat to objawienie tego sezonu w tenisowym cyklu. On czeka na zwycięzcę spotkania Hurkacz - Bolt. W deblu najbardziej zaskakujący jest partner, z którym wystąpi Hurkacz. Brazylijczyk Marcelo Melo przez wiele lat tworzył duet z Łukaszem Kubotem. Razem wygrali Wimbledon w 2017 roku. Po tegorocznym US Open Melo rozstał się z Kubotem i zapowiedział, że będzie grał z Ivanem Dodigiem. Na razie jednak na turniej w San Diego wybrał Hurkacza. Polak i Brazylijczyk od razu zostali rzuceni na głęboką wodę. Ich rywalami będą John Peers i Filip Polasek. Słowak Polasek w tym sezonie wygrał Australian Open w parze z Dodigiem. Australijczyk Peers zwyciężył w 24 turniejach ATP, w tym roku triumfował - z Michaelem Venusem - w Genewie. W San Diego są rozstawieni z "trójką". Hurkacz gra o Masters Dla Hurkacza najważniejszy jest turniej singlowy. Polak walczy o udział w turnieju Masters w Turynie, który zostanie rozegrany na zakończenie sezonu z udziałem ośmiu najlepszych tenisistów świata w sezonie. Start we Włoszech gwarantuje także dziewiąte miejsce w rankingu, bo w Turynie nie zagra Rafael Nadal. W ostatnim notowaniu ATP Race to Turin 24-letni tenisista z Wrocławia jest ósmy z 2755 punktami. Dziewiąte miejsce zajmuje Norweg Casper Ruud (2675 pkt.), 10. - Kanadyjczyk Felix Auger-Aliassime (2320 pkt.), 11. - Włoch Jannik Sinner 2 255 pkt.), a 12. - już z dużą stratą - Karacew (1895 pkt.). Ruud, Aliassime i Karacew startują w San Diego. Sinner wybrał Sofię, która ma tę samą rangę co turniej w Kalifornii. Ale najwięcej punktów można zdobyć w Indian Wells. I tam prawdopodobnie rozstrzygną się losy obsadzenia ostatnich miejsc Mastersa w Turynie. Olgierd Kwiatkowski