W tym tygodniu doszło do znaczącego wydarzenia w polskim tenisie. Jerzy Janowicz wypadł z rankingu ATP. Notowany nieprzerwanie od 2007 roku 32-letni tenisista, półfinalista Wimbledonu sprzed 10 lat, stracił ostatnie punkty. Oficjalnie nie zakończył kariery, ale wszystko na to wskazuje, że tak się stanie. W ostatnim czasie bardziej poświęca się padlowi niż tenisowi. Był Janowicz, jest Hurkacz Janowicz w reprezentacji zagrał ostatnio w 2020 roku z Hongkongiem. Później albo kontuzje albo słabsza forma eliminowały go z kadry. Ale wcześniej zapisał piękną kartę w tych rozgrywkach, wystąpił w 32 spotkaniach, z których wygrał blisko 70 procent z nich. Długo był rakietą numer 1. Dziś godnie go zastępuje Hurkacz, nowy lider kadry. Wrocławianin wrócił do kadry po czterech latach, pewnie głownie dlatego, że występ w Davis Cup jest jednym z warunków kwalifikacji olimpijskiej. Przedtem wyżej stawiał przygotowania do turniejów ATP. Hurkacz to jedyny polski zawodnik w ścisłej czołówki singla, utrzymujący się w niej od kilku lat. Obecnie zajmuje 16. miejsce w ATP. Był już dziewiąty - w listopadzie 2011 roku. Niewinny Majchrzak musi jeszcze pauzować Do Hurkacza grającego regularnie w najważniejszych turniejach tenisowych zdążyliśmy się przyzwyczaić. Niestety, w skali kraju jest wyjątkiem. Po stopniowym wygaszaniu kariery przez Janowicza Polska miała jeszcze wysoko notowanego Kamila Majchrzaka. Ale tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego w ubiegłym roku został zawieszony z powodu podejrzenia stosowania dopingu. Mimo że okazało się, że jest niewinny i udowodnił to (spożył zakazaną substancję nieświadomie), to jednak przepisy okazały się dla niego bezlitosne. Majchrzak do końca roku nie może grać. W styczniu wróci, ale będzie zaczynać od zera. Polska straciła tenisistę, który był już 75. zawodnikiem na świecie i nadal się rozwijał. Można było liczyć, że jeszcze coś w tourze pokaże. Kolejny Polak za Hurkaczem na 269. pozycji Rzeczywistość w polskim tenisie mężczyzn budzi niepokój. Bo za Hurkaczem i Majchrzakiem (formalnie nadal jest notowany) kolejny Polak Daniel Michalski zajmuje 269. miejsce w ATP. Potem jest Kacper Żuk - 302, Maks Kaśnikowski - 311, Filip Peliwo - 358, Martyn Pawelski - 478. O tym, że nie dzieje się najlepiej z polskimi tenisistami najlepiej świadczy fakt, że tylko Hurkacz gra w turniejach ATP, a pozostali jak Michalski, Żuk, Kaśnikowski w turniejach "drugiej kategorii" ATP Challenger. I jest im ciężko poprawiać swój ranking. W tym tygodniu Michalski i Żuk odpadli w pierwszych rundach w Szczecinie i Rennes, Kaśnikowski gra dziś w drugiej rundzie w Szczecinie z Hiszpanem Jaume Munarem i to jest dla niego duży sukces. Jeśli wygra może poprawić swą najwyższą pozycję w karierze (290. ATP w lipcu tego roku). Iga Świątek wypada z gry. Muszę słuchać swojego ciała Nadzieja w juniorach. Mamy już półfinalistę Australian Open W Kozerkach, gdzie rozegrany zostanie mecz z Barbadosem, obok Hurkacza w singlu wystąpią młodzi zawodnicy: 19-letni Olaf Pieczkowski, 17-letni Tomasz Berkieta, 18-letni Fryderyk Lechno-Wasiutyński. Kapitan Mariusz Fyrstenberg zapewne da szansę zagrać Pieczkowskiemu, pozostali mają się oswoić z atmosferą wielkiego wydarzenia i popatrzeć jak trenuje najlepszy polski tenisista Hubert Hurkacz. Dwa tie-breaki zdecydowały. Tomasz Berkieta przegrywa minimalnie Z tej trójki wiele dobrego mówi się o Berkiecie, który grał już w półfinale juniorskiego Australian Open (takiego wyniku nie miał Hurkacz), a przed nim jeszcze rok kariery juniorskiej. To wielka nadzieja polskiego tenisa. Może to on za jakiś czas dołączy do Hurkacza? Olgierd Kwiatkowski Świątek, Sabalenka, Rybakina, Gauff. Czas na "Wielką Czwórkę" w kobiecym tenisie?