"Czułem się naprawdę bardzo dobrze i to zdecydowało o udanym rewanżu z Asłanem. Dobrze funkcjonował mój return i dostałem sporo 'darmowych punktów' przy moim serwisie" - podsumował Hurkacz wygraną 6:1, 6:3. Hurkacz i Karacjew zmierzyli się wcześniej w San Diego Niespełna dwa tygodnie temu w drugiej rundzie turnieju ATP w San Diego 24-letni wrocławianin uległ cztery lata starszemu Rosjaninowi w trzech setach. "Walczyłem na maksa, ale nie serwowałem wtedy zbyt dobrze. Dziś było zupełnie inaczej" - przyznał rozstawiony w Kalifornii z numerem piątym Polak. Przedwczesne odpadniecie sprawiło, że Hurkacz miał czas na odpoczynek i przygotowanie się do prestiżowych zawodów w Indian Wells. Niespełna 200-kilometrową drogę z San Diego do Palm Springs pokonał za kierownicą żółtego McLarena 720S, czyli marki, której jest ambasadorem. "Jestem wielkim fanem motoryzacji i uwielbiam te samochody. Sam takim jeżdżę w Polsce. To była fajna odskocznia od tenisa. Odprężałem się też poprzez grę w golfa z trenerem i menedżerem" - tłumaczył. Zanim doszło do rewanżu z Karacjewem Hurkacz i jego rywal musieli wygrać w Indian Wells po dwa mecze. Obaj nie stracili w nich choćby seta, a Rosjanin odprawił z kwitkiem m.in. wyżej notowanego Denisa Shapovalova. W starciu z Polakiem nie miał jednak żadnych argumentów i przegrał wyraźnie. Hubert Hurkacz: Żaden trening tego nie zastąpi Mecz trwał zaledwie nieco ponad godzinę, dlatego Hurkacz na konferencji został zapytany, czy nie ma w planach zaliczyć dodatkowego treningu wyrównawczego. "Po teoretycznie łatwych zwycięstwach nie ma sensu trenować, bo choć czasem są to krótkie mecze, to jednak emocjonalnie człowiek daje w nich z siebie bardzo dużo. Żaden trening tego nie zastąpi, dlatego lepszym rozwiązaniem jest po takim spotkaniu odpoczynek" - przyznał. Awans do ćwierćfinału dał Polakowi wirtualny awans na 10. lokatę w rankingu ATP. Pozbawić najwyższej w karierze pozycji może go pozbawić tylko Argentyńczyk Diego Schwartzman, ale musiałby wygrać turniej nazywany często "piątą lewą Wielkiego Szlema". ATP Indian Wells. Grigor Dimitrow kolejnym rywalem Huberta Hurkacza Rezydujący na stałe w Monte Carlo tenisista z Wrocławia zarobił już 180 punktów ATP oraz 175 tys. dolarów. O półfinał i podwojenie tych kwot powalczy w czwartek wieczorem czasu polskiego z Bułgarem Grigorem Dimitrowem, który niespodziewanie wyeliminował najwyżej rozstawionego Rosjanina Daniiła Miedwiediewa. "Jeśli ranking jest wysoki to znaczy, że wyniki są dobre, ale i na odwrót. Teraz jednak skupiam się wyłącznie na moim pierwszym w karierze starciu z Grigorem. To bardzo groźny zawodnik, muszę wznieść się na wyżyny" - podsumował trenowany przez Craiga Boyntona półfinalista tegorocznego Wimbledonu. Tomasz Moczerniuk (PAP)