Naomi Osaka dwukrotnie wygrała US Open, dwukrotnie triumfowała w Melbourne, ma też w kolekcji trzy inne tytuły na kortach twardych i pięć następnych finałów. A na mączce czy trawie? 0. Słownie: zero. Mimo że była liderką rankingu WTA przez 25 tygodni - nie musiała być cale wszechstronna. W Paryżu czy Londynie nigdy nie doszła dalej niż do trzeciej rundy. W Madrycie też nie ma oszałamiających statystyk, w trzech poprzednich swoich występach wygrywała tu po jednym spotkaniu, a w najlepszym swoim roku 2019 zameldowała się nawet w ćwierćfinale. Teraz druga runda też byłaby całkiem zrozumiała - na dzień dobry trafiła bowiem na Włoszkę Lucię Bronzetti, ale wygrana tego starcia trafiała już na Madison Keys. Amerykanka to zaś aktualna mistrzyni Australian Open, a na mączce też radzi sobie całkiem dobrze. Rok temu w stolicy Hiszpanii była w półfinale, w Rzymie zaś w ćwierćfinale. Jej pech polegał na tym, że w obu turniejach trafiała na Igę Świątek, będącą wtedy w nieziemskiej formie. WTA 1000 Mutua Madrid Open. Naomi Osaka kontra Lucia Bronzetti. To ważny mecz dla Madison Keys Starcie Keys - Osaka byłoby z pewnością, patrząc na dorobek obu tych zawodniczek - najciekawszym starciem w drugiej rundzie Mutua Madrid Open. Warunkiem było jednak zwycięstwo Japonki - bardzo rozchwianej po swoim powrocie do sportu po urodzeniu dziecka. Tyle że ofensywnie grająca zawodniczka z Azji do tej pory radziła sobie z Włoszką, w zeszłym roku ograła ją dwukrotnie. W tym na mączce w Paryżu, w starciu poprzedzającym heroiczny bój z Igą Świątek, gdy miała piłkę meczową i mogła wyrzucić Polkę z turnieju. A teraz wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż Osaka sobie to zaplanowała. W pierwszym secie Japonka prowadziła 2:1, miała dwa break pointy. Włoszka jednak pierwszego obroniła świetną akcją, rozrzucając rywalkę po korcie, a w drugiej sytuacji return faworytki okazał się za długi. Kluczowy tu okazał się siódmy gem, ostatni przed zmianą całego kompletu piłek. Naomi prowadziła 30-15, już chwilę wcześniej popełniła jeden niewymuszony błąd. A w kolejnych akcjach dołożyła trzy kolejne: jedna piłka była za długa, dwie zaś za niskie, zatrzymały się na siatce. I została przełamana. Ambitna Włoszka biegała zaś po całym korcie, desperacko się momentami broniła, ale przecież ona gra tak zawsze. I to przyniosło jej efekt, wygrała pierwszą partię 6:4. W drugiej lepsza była Osaka (6:2), ale nie było to bynajmniej jednostronne starcie. Widać też było raz po raz, że Bronzetti ma dobry sposób na rywalkę, zagrywała jej całą masę skrótów. Osaka zaś często dobiegała do piłki, ale później nie miała pomysłu, jak ją odegrać. Osaka odrobiła stratę, decydował trzeci set. Rakieta Włoszka poleciała na kort. Ale to ona jednak wygrała W trzecim secie Włoszka bardzo szybko zaskoczyła byłą liderkę rankingu WTA, już w pierwszym gemie ją przełamała. A później utrzymywała tę przewagę, miała nawet break pointa na 4:1. Wciąż świetnie biegała, umiejętnie grała skróty tuż za siatkę, co potwornie irytowało Japonkę. Gdy jednak Bronzetti zmarnowała tę okazję na podwójne przełamanie, była zła, rzuciła rakietą w kort. A Japonka wykorzystała tę niemoc rywalki, za moment już był remis 3:3. I gdy wydawało się, że Naomi idzie po swoje, znów... straciła podanie. Bronzetti była już bardzo blisko triumfu, ale i jej trzęsły się ręce. Wytrzymała jednak presję, wygrała tego seta 6:4 i całe spotkanie 2:1. A Japonka w ostatniej akcji jeszcze się poślizgnęła, upadła na kort. Na szczęście nie doznała kontuzji, ale niemal dwa tygodnie ma już wolne. Może szykować się do rywalizacji w Rzymie. A Bronzetti w nagrodę zagra z Madison Keys. Z Amerykanką mierzyła się dotąd dwukrotnie, w Australii i Nowej Zelandii, nie wygrała jeszcze choćby seta. Ale przecież do dziś jej bilans z Osaką był niemal identyczny...