Hit Sabalenki z Rybakiną tak blisko. Kazaszka odpowiedziała na korcie. W 83 minuty
Po losowaniu głównej drabinki WTA 1000 w Wuhanie było już jasne, że jeśli ktoś ma zatrzymać Arynę Sabalenkę po czwarty z rzędu tytuł w tym chińskim mieście, to albo najpierw Jelena Rybakina w ćwierćfinale, albo później Amanda Anisimova w półfinale, albo na końcu Iga Świątek w finale. Druga możliwość wypadła, Amerykanka wycofała się z rywalizacji. Bardzo blisko jest już za to hitu Białorusinki z Kazaszką, Rybakina w przekonujący sposób odpowiedziała na wcześniejszy mecz Sabalenki.

Aryna Sabalenka nieprzypadkowo została w Wuhanie przywitana jak królowa. Nawet gdy dopiero przebijała się do światowej czołówki, w latach 2018-2019, była w stanie wygrywać tu wielkie turnieje. Mimo że zajmowała 20. i 14. miejsce na świecie.
Teraz po raz pierwszy przystąpiła do zmagań w tej metropolii jako liderka rankingu WTA, ale wciąż jeszcze niepewna tytułu najlepszej tenisistki świata w 2025 roku. Nadal zagraża jej Iga Świątek, w pogoni za Białorusinką Wuhan jest dla Polki absolutnie kluczowy, nie może tu wypaść gorzej niż rywalka. Bo jeśli tak się stanie, Sabalenka po raz drugi z rzędu wygra końcowy ranking w sezonie.
Na razie Białorusinka zaczęła zmagania w ostatnim w tym roku WTA 1000 dość nerwowo, przegrała pierwszego seta w starciu z Rebeccą Sramkovą. Później triumfowała w dwóch kolejnych, choć nie było w jej grze wirtuozji.
W czwartek zmierzy się z Ludmiłą Samsonową. W piątek czekać już może Rybakina. A wtedy na to starcie dwóch "big hitterek" będzie oglądał cały świat. Kazaszka swoje zadanie wykonała bowiem w środę wzorowo.
WTA Wuhan. Jelena Rybakina zaczęła zmagania. Z dodatkową presją, chodzi o Rijad
Jak gra Jelena Rybakina - wszyscy wiedzą. Zawsze ofensywnie, więc jeśli trafia, spycha rywalki do defensywy. I nieważne, czy po drugiej stronie siatki jest Świątek, Sabalenka czy Pegula. Gdy dołoży skuteczny serwis, ciężko ją zatrzymać. Zwykle jednak, w którymś momencie, Kazaszka wpada w spiralę błędów. I nie potrafi się z niej uwolnić, przegrywa wygrane już praktycznie mecze.
Jak z Sabalenką w Berlinie, gdy miała kilka meczboli w grze o półfinał, podobnie i Waszyngtonie i Montrealu, gdy stawką był finał turniejów.

Gdyby punktowała w nich lepiej, nie potykała się w ważnych momentach, dziś pewnie miałaby już pewne miejsce w WTA Finals w Rijadzie. A tak wciąż jest niepewne, ściga się z Jasmine Paolini, obie gonią zaś Mirrę Andriejewą. Rybakina jako jedyna z tego grona nie wygrała WTA 1000 w tym sezonie, teraz ma na to ostatnią szansę. Jeśli tego dokona, zapewne "przyklepie" awans do Rijadu.
Zaczęła zmagania w Wuhanie świetnie, nie dała większych szans Rumunce Jaqueline Cristian. Poprzednio mierzyły się w Montrealu, mecz trwał 83 minuty, pierwszego seta Kazaszka wygrała do zera. W jej gemach serwisowych nie było żadnych wątpliwości: albo kończyła akcje asami (osiem), albo ustawiała je mocnym podaniem, którego skuteczność doszła do 90 procent. Rumunka nie dostała nawet jednej szansy na przełamanie, ale dzielnie trzymała się w swoich gemach serwisowych. Wyszła z opresji przy stanie 1:2, obroniła trzy break pointy, później zmuszała Kazaszkę do poruszania się. A to Jelenie nie ułatwiało zadania.
Ta seria skończyła się w dziesiątym gemie, pierwsze przełamanie od razu oznaczało seta dla Rybakiny (6:4).

A w drugim było równie monotonnie - Jelena szybko przełamała rywalkę, odskoczyła na 3:0. A skoro dalej nie dała Rumunce choćby jednego break pointa, nie było mowy o odrobieniu strat. Tuż po godz. 23 lokalnego czasu skończyły, faworytka wygrała 6:4, 6:3 - znów w 83 minuty. Jak dwa miesiące temu w Montrealu.
W czwartek Rybakina zagra z Lindą Noskovą, to będzie też mecz dwóch strzelb. Lepsza w piątek zmierzy się z Sabalenką, jeśli ta rankiem "planowo" ogra Samsonową.












