Ledwie trzy tygodnie temu w położonym tuż obok Lizbony Oeiras wielkie chwile przeżywał Maks Kaśnikowski. 20-letni Polak przyleciał do Portugalii jako 324. zawodnik listy ATP, wygrał swojego pierwszego challengera w karierze, awansował na 279. pozycję. Wrócił po kilku tygodniach do trzeciej setki, bo przez chwilę już w niej był, ale zyskał wiarę, że jest już gotowy na wkroczenie na wyższy poziom. Starsza od niego o blisko dwa lata Maja Chwalińska wyżej już była, w połowie drugiej setki rankingu WTA. I to mimo, że nie liczono wówczas, latem 2022 roku, punktów za Wimbledon, w którym spisała się znakomicie - przeszła kwalifikacje, awansowała do drugiej rundy. Później jednak przeszła artroskopię kolana, straciła pół roku na rehabilitację, miała problem z powrotem na swój dawny poziom. Do Porto przyleciała jako 352. zawodniczka listy WTA, musiała korzystać z zamrożonego rankingu. Już przed tym finałem było jasne, że wróci, jak Kaśnikowski, do trzeciej setki. Wygrany finał dałby jej 285. pozycję i pierwszy w karierze puchar za wygranie turnieju ITF W75. Do tej pory, dwukrotnie, triumfowała "tylko" w zawodach W60. Trzynaście minut emocji w pierwszym gemie. A później przy Polce pierwszy raz pojawił się lekarz Polka w każdym pojedynku wygrywała z zawodniczką wyżej notowaną od siebie, ale w trzech ostatnich starciach jej rywalkami były tenisistki z TOP 200. Tak jakby Chwalińska chciała im powiedzieć: Hej, to też jest już mój poziom. W finale zmierzyła się z młodszą od siebie o rok Hiszpanką Jessicą Bouzas Maneiro - dziś 164. na liście WTA, a jeszcze cztery miesiące temu 125. Nie powiódł jej się wyjazd do Australii, nie przeszła kwalifikacji w challengerze w Canberze, później od razu przepadła już w pierwszym pojedynku eliminacji do Australian Open. Dziś wiele wskazywało, że kibice będą świadkami długiego pojedynku - wskazywał na to już nawet pierwszy gem. Trwał 13 minut, cztery okazje do przełamania miała Polka, cztery razy przewaga znalazła się po stronie Hiszpanki. I to ona zapisała ostatni punkt na swoim koncie. Polka szybko jednak wyrównała, później przełamała rywalkę. I stało się coś zaskakującego - już po raz drugi poprosiła o... przerwę medyczną. To mogło niepokoić, zwłaszcza na tak wczesnym etapie spotkania. Z opatrunkiem na nodze Chwalińska wygrała seta. W drugim nie miała nic do powiedzenia Pomoc trwała dość długo, Polka wróciła na kort ze sporym tejpem nad prawym kolanem. Grała w swoim stylu, zmieniała tempo gry, zamęczała rywalkę slajsami. Bouzas Maneiro początkowo miała na to sposób, ale im bliżej było końca seta, coraz częściej brakowało jej cierpliwości. Zwłaszcza po przełamaniu Polki na 4:3, bo chwilę później Chwalińska w końcu zdołała utrzymać serwis we własnym gemie. Ostatnie punkty to już festiwal niewymuszonych błędów Hiszpanki, która raz za razem uderzała prosto w taśmę. Ostatnią pikę wyrzuciła jednak za boczną linię. Chwalińska wygrała seta 6:3, ale na korcie znów pojawiła się pomoc medyczna - fizjoterapeutka i lekarz. To mogło niepokoić, zwłaszcza patrząc na przebieg drugiego seta. Wszystko się bowiem zmieniło, z każdym kolejnym gemem malał zapał Polki. Hiszpanka przestała popełniać błędy, Polka często nie ruszała już nawet do piłek, które wcześniej były w jej zasięgu. Sama podejmowała ryzyko i wyrzucała raz za razem piłkę poza kort. To był set bez żadnej historii, Chwalińska wygrała w nim zaledwie osiem punktów, nie wystarczyło to do choćby jednego gema. Decydująca partia: Polka znów podjęła rękawicę. Hiszpanka grała coraz skuteczniej Przed decydującą partią nie było więc wiadomo, czy Chwalińska da radę jeszcze powalczyć. Spróbowała, wygrała pierwszego gema, była bliska przełamania w drugim. Walczyła, choć Hiszpanka nie zamierzała już tak bardzo ryzykować, uderzała spokojniej, ale precyzyjniej. W piątym gemie Chwalińska została przełamana do zera, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji - także mentalnej. Zwłaszcza, że Bouzas Maneiro miała serię dziewięciu zdobytych punktów z rzędu. A to może zaboleć. Polka jednak walczyła, odrobiła stratę przełamania, wyrównała, ale w końcówce była już jednak słabsza. Zabrakło niewiele, Hiszpanka wygrała seta 6:4, a cały mecz - 2:1. Turniej ITF W75+H w Porto (korty ziemne w hali). Finał singla Jessica Bouzas Maneiro (Hiszpania) - Maja Chwalińska (Polska) 3:6, 6:0, 6:4.