Kariera Simony Halep załamała się po tym, jak w organizmie tenisistki w 2022 roku wykryto niedozwoloną substancję - roksadustat. Jakby tego było mało, po US Open na jaw wyszły również nieprawidłowości w jej paszporcie biologicznym. W efekcie tego zdecydowano się na surową karę - czteroletnie zawieszenie. Kłopoty Miedwiediewa się nie kończą. Klamka zapadła, to już oficjalne Simona Halep czeka na decyzję CAS. Nie zmieniła swojego stanowiska Była liderka rankingu WTA i triumfatorka Rolanda Garrosa z 2018 roku, a także Wimbledonu z 2019 roku do winy się nie przyznała. Odwołała się od decyzji do Międzynarodowego Trybunału ds. Sportu, który może skrócić jej zawieszenie. Aktualnie obowiązuje ono do 2026 roku. Przed komisją podkreślała, że nigdy świadomie nie przyjmowała dopingu. Rumunka wyczekuje obecnie werdyktu Międzynarodowego Trybunału ds. Sportu, który w dniach 7-9 lutego zapoznał się z dowodami i przesłuchał świadków. Trudno wyrokować jednak, kiedy można spodziewać się ostatecznej decyzji względem dalszych losów tenisistki. Rumunka wytoczyła proces firmie od suplementów. Oczekuje 10 milionów dolarów Halep zdecydowała się w ostatnich dniach na podjęcie kolejnych kroków dla ratowania kariery. Tenisistka złożyła pozew przeciwko firmie Quantum Nutrition, która odpowiadała za dostarczanie jej suplementów. W rozmowie z mediami podkreśliła, że zaniedbania z jej strony zaszkodziły jej karierze i zbrukały dobre imię. W pozwie podkreślono, że Simona Halep domaga się aż 10 milionów dolarów odszkodowania. W ubiegłym roku założyciel firmy w rozmowie z "The Globe and Mail" stwierdził, że zawodniczka szuka "kozła ofiarnego" feralnej sytuacji, a firma została "wrobiona". Po wykryciu w jej organizmie niedozwolonych substancji Halep została pierwotnie zawieszona tymczasowo, a decyzja należała do Międzynarodowej Agencji Integralności Tenisa (ITIA). Zmieniono ją we wrześniu 2023 roku. Wówczas niezależny trybunał postanowił zawiesić dwukrotną wielkoszlemową mistrznię na cztery lata.