Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio (2020), w przeszłości trzecia tenisistka w światowym rankingu, miała ostatnio dłuższą przerwę od gry. W zeszłym roku została mamą i chwilowo wycofała się ze startów w turniejach WTA. Teraz jednak wróciła i wystartowała w turnieju WTA w Charleston. WTA w Charleston: Elina Switolina wróciła na kort W pierwszej rundzie trafiła na reprezentantkę Kazachstanu Julię Putincewą, która była wyraźną faworytką tego pojedynku. Jednak nieoczekiwanie w pierwszej partii to wracająca na kort Switolina zaprezentowała się lepiej i chociaż w gemie numer dziesięć musiała bronić piłki setowej, to jednak udało jej się wyjść z opresji, doprowadzić do tie breaka, a tam rozstrzygnąć losy seta na swoją korzyść. Set numer dwa zupełnie nie ułożył się po myśli Ukrainki, która już w siódmym gemie musiała bronić dwóch piłek setowych. I choć przy swoim podaniu udało jej się wybronić, to już przy kolejnej okazji Putincewa wykorzystała swój gem serwisowy i wygrała całą partię 6:2. W decydującym secie Switolina miała spore problemy ze swoim serwisem i aż trzykrotnie dała się przełamać. Putincewa również dwa razy straciła swoje podanie, ale miała mały "zapas" i to wystarczyło do wygranej 6:4 w trzeciej partii i przechylenia losów spotkania na swoją korzyść. Mimo wszystko powrót Switoliny to spore wydarzenie w świecie tenisa. Ons Jabeur i Paula Badosa w mediach cieszyły się, że Ukrainka zaledwie pół roku po urodzeniu dziecka znów jest w tourze. Tunezyjka w rozmowie z portalem "tennis.com" nazwała ją "nową mamuśką na korcie". Pochodząca z Odessy zawodniczka będzie odbudowywać formę, a sądząc po jej pierwszych wypowiedziach, dołączy także do swoich koleżanek w walce z polityką WTA dotyczącą zawodniczek z Rosji i Białorusi. Czytaj także: Elina Switolina odsłania kulisy działań WTA