Łesia Curenko w trzeciej rundzie prestiżowego turnieju WTA 1000 w Indian Wells niespodziewanie poddała mecz z wiceliderką rankingu Aryną Sabalenką. Nie ma co ukrywać, że panie nie darzą siebie wielką sympatią ze względu na wojnę w Ukrainie. Jak się okazało, to nie Białorusinka wpłynęła na decyzję 34-letniej tenisistki. Organizatorzy jako powód wycofania się Curenko z rozgrywek podali krótko - "powody osobiste". Później wyszło na jaw, że sportsmenka po rozmowie z szefem WTA Stevem Simonem dostała ataków paniki i nie była w stanie grać. Konwersacja między działaczem a zawodniczką dotyczyła występu Rosjan i Białorusinów na igrzyskach olimpijskich, które za rok odbędą się w Paryżu. Simon miał powiedzieć Ukraince, że choć osobiście nie popiera wojny, to uważa, że 34-latka nie powinna zaprzątać sobie głowę takimi sprawami. "Byłam całkowicie zaskoczona tą rozmową i już w ostatnim meczu było mi trudno grać. Ciężko poukładać myśli, dostałam ataku paniki, po prostu nie mogłam się ruszyć z miejsca. Naprawdę mam nadzieję, że uda mi się przetrawić wszystkie te informacje i będę gotowa na następny turniej" - mówiła wówczas Curenko. Daria Abramowicz "podpadła" kibicom Igi Świątek. Poszło o scenę w serialu Trener Ukrainki bezlitośnie wbił szpilę w Rosjan i Białorusinów. "To biomasa" Po rozgrywkach w Roland Garrosie o zawodnikach z Rosji i Białorusi wypowiedział się trener wspomnianej tenisistki, Mykyta Własow. Mężczyzna zrównał z ziemią sportowców pochodzących z krajów agresorów. Padły mocne określenia. "To nie są ludzie. To biomasa, która nie ma w sobie za grosz człowieczeństwa. Nie mają empatii. To pozbawione zasad i emocji kawałki mięsa. Wszystko im pasuje. Niech gdzieś zabijają i strzelają. Byle tylko ich to nie w żaden sposób nie dotknęło i żeby ich nie zablokowali. Dla nich liczy się tylko gra w tenisa i duże pieniądze" - stwierdził. WTA reaguje słowa trenera Ukrainki. Może mieć poważne kłopoty Mykyta Własow teraz musi liczyć się z konsekwencjami swojej wypowiedzi odnośnie rywali jego podopiecznej. Łesia Curenko zdradziła, że otrzymała list informujący ją, że jej szkoleniowiec jest przedmiotem śledztwa. 34-latka uważa, że władze kobiecego tenisa w ten sposób chcą się pozbyć osoby, która głośno mówi o tym, co myśli na temat wojny i rywalizacji ze sportowcami z krajów agresorów. "Nie wierzę, że w cywilizowanym świecie można jeszcze śledzić tak brudną grę, a prezes stara się w jakikolwiek sposób unikać odpowiedzialności za własne przewinienia i jak widać nie cofnie się przed użyciem jakichkolwiek środków" - dodała zawodniczka. Magda Linette w półfinale. Kontuzja? Da się grać