Kylie McKenzie jako juniorka wygrywała między innymi z przyszłą zwyciężczynią Australian Open, Sofią Kenin czy półfinalistką Roland Garros, Tamarą Zidanšek. W Stanach Zjednoczonych nazywano ją przez jakiś czas cudownym dzieckiem i wiązano z nią duże nadzieje, ostatecznie jednak nie zrobiła wielkiej kariery. Cale amerykańskie środowisko tenisowe było wstrząśnięte, gdy zawodniczka ujawniła, że jeszcze jako nastolatka padła ofiarą jednego z trenerów. Do napaści na tle seksualnym miało dojść w 2018 roku w ośrodku treningowym USTA w Orlando, podczas gdy szkoleniowiec pokazywał tenisistce techniki serwowania. Obecnie 25-latka cztery lata później zdecydowała się pozwać Związek Tenisowy Stanów Zjednoczonych, zarzucając organizacji, że ta dopuściła się zaniedbania i nie uchroniła jej przed napaścią, choć według zawodniczki ten sam trener miał już wcześniej zaatakować jedną z pracownic Związku. McKenzie przyznała, że po zdarzeniu zmagała się z depresją, stanami lękowymi, miała ataki paniki. Choć w trakcie dochodzenia oskarżany przez tenisistkę trener zaprzeczył, by kiedykolwiek doszło do takiej sytuacji, a rzecznik USTA zapewnił, że do organizacji nie dotarły żadne informacje o jego ewentualnych wcześniejszych niewłaściwych zachowaniach, ława przysięgłych stanęła po stronie 25-latki. W poniedziałek przyznała jej łącznie dziewięć milionów dolarów odszkodowania, w tym sześć milionów odszkodowania karnego, gdyż - jak informuje The Athletic - "stwierdzono, że doszło do świadomego lekceważenia praw i bezpieczeństwa innych i wzięto pod uwagę także próby podjęte przez USTA, aby utrzymać sprawę McKenzie w tajemnicy". - Było bardzo ciężko, ale teraz czuję, że było warto. Mam nadzieję, że będę przykładem dla innych dziewcząt, że warto zabrać głos, nawet gdy jest to trudne - napisała w oświadczeniu po korzystnym dla siebie wyroku 25-latka, cytowana przez Associated Press. - Wierzymy, że decyzja o przyznaniu odszkodowania karnego stanowi właściwy sygnał dla wszystkich organizacji sportowych, że muszą podjąć niezbędne kroki, aby chronić sportowców - dodawała reprezentująca tenisistkę przed sądem Amy Judkins. Na reakcję Związku nie trzeba było długo czekać. We wtorek rzecznik USTA, Chris Widmaier, przyznał, że organizacja zatrudniła już prawników, którzy przyjrzą się obowiązującym w niej procedurom, w tym czy sportowcy są odpowiednio chronieni przed podobnymi sytuacjami i jak Związek Tenisowy Stanów Zjednoczonych reaguje na zgłoszenia, dotyczące niewłaściwego postępowania zatrudnianych przez niego osób. Równocześnie zapowiedział złożenie apelacji od wyroku.