Po triumfie w Australian Open Aryna Sabalenka zrobiła sobie krótkie wakacje i odpuściła kilka turniejów o niższej randze. Dopiero niemal po miesiącu przystąpiła do rozgrywek w Dubaju, gdzie jednak odpadła sensacyjnie już w pierwszej rundzie z Chorwatką Donną Vekic. Była to gorzka dla Białorusinki pigułka do przełknięcia. Zwłaszcza że stara się gonić w rankingu Igę Świątek. Peyton Stearns stanęła na drodze Sabalenki. I nie zamierzała z niej schodzić Swój pierwszy mecz na Indian Wells rozegrała dopiero w nocy z soboty na niedzielę. Rywalką Białorusinki była 64. rakieta rankingu WTA - Peyton Stearns. W najgorszych koszmarach 25-latka nie przewidywała zapewne, że Amerykanka sprawi jej tak ogromne problemy. Ba, niemal wyeliminuje z turnieju i to już w 2. rundzie. Rosjanka zagrała dla Sabalenki. Kolejna gwiazda odpada z Indian Wells, co za rewanż Stearns wyszła na kort niezwykle skoncentrowana, co widać było po jej mowie ciała. Już w czwartym gemie udało jej się przełamać Sabalenkę i wysłać pierwszy sygnał - Ja nie zamierzam kończyć w 2. rundzie. Swoje podanie jednak przegrała. W kolejnym gemie Białorusinka znów została przełamana i zaraz zrobiło się 5:3. Przytrafiało jej się mnóstwo podwójnych błędów serwisowych, czym oddawała punkty rywalce za darmo. W dziewiątym gemie największej rywalce Igi Świątek udało się przełamać Amerykankę, czym zyskała nieco oddechu. O zwycięstwie w tej partii musiał zdecydować jednak finalnie tie-break. W nim Sabalenka przegrała dwa podania i to Peyton Stearns triumfowała 7:2. Zacięta walka w drugiej rundzie Indian Wells. Sabalenka postawiona pod ścianą Utytułowana tenisistka wyglądała na zaskoczoną i nieco zagubioną. Nie mogła spodziewać się tak wielkich trudności. Po krótkiej przerwie wróciła na kort z innym nastawieniem. Widać było, że poukładała sobie to spotkanie w głowie i tam właśnie najpierw rozegrała drugi set. Największy sukces Emmy Raducanu od roku. Wyeliminowała półfinalistkę Australian Open Sabalenka wyeliminowała z gry głupie błędy i szybko wypracowała przewagę. W czwartym gemie stosunkowo łatwo przełamała rywalkę, wygrała swoje podanie i zrobiło się 4:1. Stearns nie była w stanie już odrobić tej straty. Przegrała kolejny serwis i seta 2:6. Ostatniego słowa jednak nie powiedziała. Trzecia partia rozgrywana była niemal jak w zegarku - tenisistki sukcesywnie wygrywały swoje serwisy i starały do minimum wyeliminować błędy. Sabalenka regularnie posyłała asy, ale przytrafiały jej się również podwójne błędy. Emocje zaczęły rosnąć w szalonym tempie dopiero przy dziewiątym gemie. Stearns przełamała drugą rakietę świata i przyparła do ściany. Było 5:4 i wystarczyło już tylko wygrać podanie i cały mecz. Dramaturgia w trzecim secie. Próba charakteru wygrana przez Sabalenkę Amerykanka miała aż cztery piłki meczowe, ale za każdym razem Aryna Sabalenka wychodziła z opresji. Zawodniczka pokazała ogromną klasę i udało jej się doprowadzić do wyrównania. Nieprawdopodonie długi był dopiero nastęony gem, w którym to ona podawała. Tym razem Peyton Stearns wykorzystała jedną z aż pięciu piłek na przełamanie i znów po chwili prowadziła 6:5. Presja i szansa na sprawienie ogromnej sensacji na wyciągnięcie ręki prawdopodobnie przytłoczyły nieco Peyton Stearns. Przy własnym podaniu mecz zaczął wymykać się jej z rąk. Sabalenka grała agresywnie, zmuszała do błędów i przełamała młodszą rywalkę. 6:6 i kolejny tie-break. Sabalenka "poczuła krew" i zaczęła tie-breaka równie agresywnie, co końcówkę poprzedniej partii. Serwowała mocno i celnie. Po kilku szybkich wymianach wyszła na prowadzenie 6:3, a jej sytuacja zrobiła się niezwykle komfortowa. Stearns ze spokojem zaczęła jednak odrabiać straty. Uciekła spod topora i wyrównała na 6:6. Dwie kolejne piłki padły łupem Aryny Sabalenki i to ona mogła po tej morderczej partii cieszyć się z wygranej. W kolejnej rundzie Aryna Sabalenka zmierzy się z powracającą z "tenisowych zaświatów" Emmą Raducanu. Spotkanie zaplanowano na poniedziałek.