Osiem spotkań, 16:0 w setach - to bilans Coco Gauff na starcie sezonu 2025. Pięć z tych zwycięstw odniosła w United Cup, tam na starcie zmagań w Perth ograła właśnie Leylah Fernandez, oddała Kanadyjce pięć gemów. Teraz też była zdecydowaną faworytką, celuje przecież w tytuł w Melbourne. I nie zapowiadało się, patrząc na poprzednie spotkania obu zawodniczek w Melbourne Park, by 30-latka z Kanady była w stanie tu jakoś poważniej zagrozić faworytce. A na triumfatorkę tego spotkania czekała już mistrzyni olimpijska z Tokio Belinda Bencic, ona wcześniej zagrała tylko jednego seta z Naomi Osaką, zanim Japonka nie zdecydowała o poddaniu spotkania. Australian Open. Coco Gauff kontra Leylah Fernandez. Starcie dwóch zawodniczek mieszkających na Florydzie Kanadyjka zaczęła tak, jakby chciała dać jasny przekaz Amerykance: "dziś twoja seria się skończy". Był kapitalny forhend, dwa błędy Gauff wynikające z presji Leylah, wreszcie as. Gem wygrany do zera, kapitalne otwarcie meczu. Tyle że już w swoim drugim serwisowym pochodząca z Montrealu 22-latka, a mieszkająca 15 km obok Gauff na Florydzie, musiała bronić trzech z rzędu break pointów. Wyszła z tego obronną ręką, ale zobaczyła, że każdy jej mały błąd może natychmiast mieć poważne skutki. I w końcu została przełamana, na 3:4. Obroniła break pointa, sama miała piłkę, by jednak utrzymać podanie, ale przegrała bardzo długą akcję, składającą się z 26 wymian. Intensywną, w której Kanadyjka starała się skruszyć forhend Amerykanki. I nie dała rady tego zrobić, Coco coraz pewniej czuła się na korcie, a Leylah wpakowała piłkę w siatkę. To już wystarczyło do wygrania seta, a trzecia rakieta świata mogła zakończyć go już przy stanie 5:3. Miała kolejnego break pointa, ale dzieła dopełniła nieco ponad pięć minut później. W swoim gemie serwisowym, a od połowy pierwszego seta Kanadyjka już nie istniała na returnie. 6:4 dla Coco po 44 minutach - tak wyglądała sytuacja, gdy udały się do swoich boksów. 3:0 dla Gauff w drugim secie i nagle fatalny gem serwisowy. Bez większego wpływu na losy tego spotkania Amerykanka nie zamierzała już odpuszczać, bardzo szybko stworzyła sobie komfortową sytuację. Fernandez nie wytrzymywała już dłuższych wymian, mimo że Gauff wcale nie prezentowała jakiejś wybitnej formy, trochę znów szwankował forhend. I dokładność. Choć nie w trzech pierwszych gemach drugiej partii, gdy dwukrotnie przełamała Kanadyjkę, odskoczyła na 3:0. Za chwilę jednak Gauff wpadła w chwilowy poważniejszy dołek, gdy po asie zaprezentowała kibicom dwa z rzędu podwójne błędy serwisowe. Co z kolei oznaczało już przegraną w całym gemie. Kanadyjka nie była w stanie - w dłuższym wymiarze czasowym - zmusić faworytki do biegania. Nie miała też możliwości przejęcia inicjatywy. Coco musiałaby seryjnie popełniać błędy, niemal w każdej akcji, by coś tu się zmieniło. A nie zamierzała, choć i te się oczywiście zdarzały. Pewnie jednak domknęła to spotkanie, na zegarze była jedna godzina i 16 minut, gdy puściła loba nad Kanadyjką, a ta nie była w stanie już odegrać piłki na drugą stronę siatki. Gauff powalczy o ćwierćfinał ze Szwajcarką Belindą Bencic.