W Melbourne będzie już niedzielne przedpołudnie, gdy na Rod Laver Arena pojawią się Aryna Sabalenka i Mirra Andriejewa, a zaraz po zakończeniu ich starcia - Coco Gauff i Belinda Bencic. To dwa hity w górnej połówce czwartej rundy Australian Open i gdyby Białorusinka bądź Amerykanka nie awansowały do najlepszej ósemki, moglibyśmy mówić o sensacji. Liderka światowego rankingu jest faworytką całej rywalizacji, Gauff może jej stanąć na drodze, jak w Rijadzie. 20-letnia Amerykanka ma już serię 10 zwycięstw z rzędu - dwa odniosła jeszcze w WTA Finals w Rijadzie, pięć w United Cup oraz trzy już teraz w Melbourne. Tylko raz w karierze miała dłuższą, późnym latem i jesienią 2023 roku, gdy zdobyła tytuły w Cincinnati, US Open i wreszcie w półfinale w Pekinie pokonała ją Iga Świątek. 10 razy wygrała też na początku zeszłego roku, gdy w końcu w półfinale Australian Open jej serię zakończyła Sabalenka. W jednym statystycznym elemencie Amerykanka jednak przewyższą tak Białorusinkę, jak i Polkę. Trzy fantastyczne serie Coco Gauff. Obie miały swój finisz w Melbourne, choć na innych etapach Pokonując w piątek Leylah Fernandez Coco Gauff po raz trzeci z rzędu zaczęła bowiem sezon od co najmniej ośmiu wygranych spotkań z rzędu. Sabalence to się dotąd nie udało, bo rok temu jej passę zakończyła już w Brisbane Jelena Rybakina. Rekord Świątek to z kolei siedem zwycięstw na starcie: rok temu. Dokonać takiej sztuki, wygrać co najmniej razy z rzędu na starcie trzech kolejnych sezonów - to duża sztuka. W całej historii, jak wyliczył profil Opta Stats, udało się wcześniej tylko legendom: Margaret Court, Steffi Graf, Monice Seles i Serenie Williams. Gauff jest piąta. Tyle że dwa lata temu właśnie na ośmiu spotkaniach ta seria się skończyła. Tak jak i teraz może, jeśli 20-latka przegra z Belindą Bencic, która w połowie kwietnia zeszłego roku urodziła córkę Bellę. Australian Open. Coco Gauff niespodziewanie przegrała w 2023 roku z Jeleną Ostapenko. Po serii ośmiu zwycięstw, jak teraz Jak długa będzie tym razem seria zwycięstw Amerykanki? Rok temu zdołała przejść czwartą rundę Australian Open - wtedy na drodze niespodziewanie stanęła jej Magdalena Fręch. Łodzianka grała swój najlepszy - do tego momentu - turniej w karierze, ale w starciu z nastolatką była bez szans, przegrała gładko 1:6, 2:6. Tyle że rok wcześniej bukmacherzy niemal tak samo wysoko oceniali szanse Gauff, gdy o ćwierćfinał rywalizowała z nieobliczalną Jeleną Ostapenko. I wtedy, ku zaskoczeniu wszystkich, Amerykanka poległa w dwóch setach. Tak Świątek rozprawiła się w Szlemie z Raducanu. 6:0, 6:1, a obie o tym zapomniały 18-letnia Coco była już wtedy siódmą rakietą świata, na swojej drodze o czwartej rundy - jak w tym roku Iga Świątek - miała Katerinę Siniakovą i Emmę Raducanu. Wygrała też ze swoją rodaczką Bernardą Perą. Łotyszka zaś rywalizowała z zawodniczkami z dalekich miejsc, trudno było powiedzieć coś więcej o jej formie, poza tym, że straciła seta w starciu z Anną Bondar. Na korcie lepsza okazała się jednak niżej notowana Ostapenko. Mimo, że Gauff bardzo dobrze serwowała w pierwszym secie (5 asów, zero podwójnych błędów, 87 proc. skuteczności pierwszego podania), to i tak przegrała 5:7. Seryjnie marnowała break pointy, a Łotyszka - wykorzystała obie szanse, jakie tylko dostała. I podobnie było w drugim secie, Gauff najpierw sama miała szansę a przełamanie, nie wykorzystała jej. A w ósmym gemie musiała bronić break pointa - nieskutecznie. Za chwilę Łotyszka dopełniła dzieła - wygrała 7:5, 6:3. Awansowała do ćwierćfinału, w którym dostała już solidne lanie od Rybakiny. A na rewanż Amerykanka musiała czekać do września, choć pewnie spodziewała się kolejnego pojedynku ze Swiątek. Polka jednak w czwartej rundzie US Open nie sprostała Ostapenko, przegrała z nią po raz czwarty. A dwa dni później Gauff rozbiła Łotyszkę 6:0, 6:2. W dwóch ostatnich latach młoda zawodniczka z Florydy dwukrotnie miała więc serię ośmiu zwycięstw na starcie sezonu, gdy przychodziło jej grać o ćwierćfinał. Raz wygrała, raz przegrała. A jak będzie tym razem? Spotkanie Gauff z Bencic zacznie się w niedzielę nie przed godz. 3 polskiego czasu, po zakończeniu spotkania Sabalenki z Andriejewą.