Iga Świątek na niedługo przed rozpoczęciem turnieju w Berlinie ogłosiła, że się z niego wycofuje. Odpoczynek przed Wimbledonem nie da Polce dobrego ogrania na trawie, ale wiadomo, że najważniejszym celem dla Polki w tym roku są igrzyska olimpijskie, na których zabraknie m.in. Aryny Sabalenki. 3:6 i 0:3 w finale Polaka. A później jak w bajce, jak Janowicz, jak Hurkacz Jessica Pegula wraca do formy Od początku spotkania tenisistki szły łeb w łeb. Wracająca po kontuzji Pegula trafiła na przeciwniczkę, którą znała jak własną kieszeń i od początku pokazywała, że warto się z nią liczyć na trawiastej nawierzchni. Gauff poprzedni mecz zakończyła kreczem po stronie Ons Jabeur. Panie były w trakcie wyczerpującego tie-breaka, w którym Amerykanka prowadziła 11:9. Pegula w poprzednim meczu zmierzyła się z Kateriną Siniakovą, która nie dała łatwo za wygraną - zawodniczki walczyły przez trzy sety, z czego pierwszy zakończył się tie-breakiem. Pegula w meczu z Gauff jako pierwsza przełamała ją w siódmym gemie i zaczęła swój pochód do zwycięstwa w całym pierwszym secie. Koleżanki z reprezentacji wygrywały jednak na zmianę. Przez cały set widać było walkę na bardzo wysokim poziomie, a szczególnie podkreślił to ostatni gem, w którym Pegula miała dwie piłki setowe i razem z Gauff długo walczyła na przewagi. Ostatecznie to jednak tej pierwszej udało się zwyciężyć 7:5. Coco Gauff nie dawała za wygraną. Nie dała jednak rady Pierwszy set rozpoczął się od wygranej Gauff przy jej serwisie. Już w drugim doszło do walki na przewagi, którą wygrała serwująca Jessica Pegula. Przy stanie 2:1 dla Gauff i przy serwisie jej rywalki, wiceliderka rankingu WTA doprowadziła do przełamania i po chwili prowadziła już 4:1. Potem doszło do walki gem za gem i wyżej notowana tenisistka była już bardzo blisko wygranej w secie. Przy swoim serwisie zatrzymała ją jednak Pegula, która wciąż miała nadzieję dogonić koleżankę. W końcu udało jej się przełamać młodszą zawodniczkę i sytuacja zaczęła wyglądać dla starszej z Amerykanek o wiele lepiej. Najpierw spacerek, a potem walka. Zaskakujące zwroty akcji w meczu Fręch Pegula doprowadziła do wyrównania - na tablicy wyników pojawiło się 5:5. Coco Gauff musiała doprowadzić do tie-breaku, by utrzymać się w meczu. Udało jej się po zaciętym boju na przewagi doprowadzić do stanu 6:5. Pozostało jej liczyć na przełamanie podczas nadchodzącego serwisu Peguli. Ostatecznie doszło do długo wyczekiwanego tie-breaka. Wracająca po kontuzji tenisistka rozpoczęła z przytupem od trzech z rzędu zdobytych punktów. Mecz został jednak nagle przerwany z powodu deszczu. Został wznowiony... następnego dnia, przy stanie 7-5 6-6 (3-1) dla Peguli. Po wznowieniu trwał ledwie... kilka minut. Dominacja wracającej po kontuzji zawodniczki nie podlegała dyskusji. Zamknęła pojedynek wynikiem 7-2 w tie-breaku. Co ciekawe, finałowy pojedynek Pegula... rozpoczęła niedługo później. Jej rywalką jest Anna Kalinska.